Uwaga!

Blog zawiera treści opisujące związki męsko-męskie. Jeżeli coś Ci nie pasuje - wypad. Nie życzę sobie obraźliwych i niewybrednych komentarzy. Resztę zapraszam! ;3
Fandomy: Bleach, Kuroshitsuji, Kuroko no Basuke, czasem może jakis inny :3

sobota, 10 listopada 2012

Gomene!

Wybaczcie dzieciątka Wy moje, ale nic z tego. Mam kryzys twórczy połączony z brakiem czasu. Niedokończone AoKise kurzy się w folderze, kilka krótkich miniatur czeka na dokończenie. Nie jestem w stanie nic z siebie wycisnąć, nie w najbliższym czasie. Nie zamykam bloga, nic z tych rzeczy, po prostu nic tu nie zamieszczę. Na razie. Zaglądajcie raz w tygodniu, nóż widelec - może się uda.

Jeśli nie chcecie się stań no-lifem jak ja- nie grajcie w League of Legends, to ta gra pozbawia mnie życia ;-;

piątek, 14 września 2012

Niespodzianka (HichiIchi +12)

Niestety po raz kolejny HichiIchi. Krótka miniaturka napisana w szkole. Przebolejecie to, hm? Następna notka będzie już z innego fandomu. Tak, z KnB, Black :3


Ichigo skręcał się  z nerwów, a osoba spokojnie drepcząca obok niego zdawała się tego nie zauważać. Chłopak rzucił w jej stronę spojrzenie przepełnione wyrzutem.
- Niepotrzebnie się tak stresujesz - westchnął owy osobnik, rzucając mu kpiące spojrzenie.
- Akurat - odwarknął Kurosaki - nie mam zielonego pojęcia jak zareagują na takie rewelacje - dodał, ze złością kopiąc stojący mu na drodze kamień.
- Na którą z nich? - mruknął Hichigo doskonale zdając sobie sprawę, że denerwuje tym swojego Króla.
- Na obie - odwarknął rudzielec - i nie drażnij mnie, bo zmienię zdanie.
- Tak, tak... Ale na prawdę nie masz się czym denerwować. To Twoi przyjaciele, a z tego jak mi zdefiniowałeś to słowo wynika, że nie będzie problemu z ich akceptacją.
- Jesteś pustym - odpowiedział Ichigo niedowierzająco - myślałem, że masz na tyle oleju w głowie, żeby dojść do pewnych wniosków.
- To znaczy?
- Ichida jest Quincy'm, czyli osobą niszczącą twój gatunek, natomiast brat Inoue zginął właśnie z powodu hollowa. Na prawdę nie widzisz w tym żadnego problemu?
- Żadnego. - odpowiedział pewnie Shiro.
- Co za idiota - jęknął Ichigo.
Zbliżali się już do budynku szkoły więc nadchodziła chwila prawdy. Rudzielec przełknął ślinę widząc znajomą grupkę przed szkołą.
- Zachowuj się, jasne? - zastrzegł spoglądając ostro na hollowa.
- Tak, mój Królu. - sarknął Shiro niemal niezauważalnie pochylając się do ukłonu.
Ichigo warknął cicho, ale tego nie skomentował, bo przeszkodziła mu w tym Orihime.
- Witaj Kurosaki-kun! - zagadnęła wesoło, lecz jej mina zrzedła nieco gdy przeniosła wzrok na drugą osobę.
- Ty jesteś... - zaczął Ishida groźnie, jednak Shiro mu przerwał.
- Jego chłopakiem - dokończył Hichigo, bez skrępowania obejmując Ichigo w pasie.
 Powietrze wokół nich zdało się zgęstnieć, zapadła cisza.
- Zabiję cię, miałeś być delikatny! - wywarczał Ichigo, obserwując wyrazy twarzy obecnych przyjaciół. Tylko Chad wydawał się być niewzruszony.
- Myślę, że dla tych min warto było zignorować to polecenie - rzucił hollow wesoło.

czwartek, 6 września 2012

Do następnego (HichiIchi +18)

No to dzisiaj coś słodko-kwaśnego, we większości jednak słodkie. One-shot z moimi ulubieńcami w rolach głównych. Za błędy z góry przepraszam! Smacznego.

Niebieski, błękitny, biały, beżowy, żółty... Nie, jest ich o wiele więcej, myślę. Znów to samo, powietrze przesiąknięte jest wręcz zapachem codzienności. Idę korytarzem przyglądając się małym kamyczkom w posadzce, jakbym nie miał niczego lepszego do roboty. Prycham. Oczywiście, że nic takiego nie znajdę, to szkoła. Wszechobecny hałas cały czas nie pozwala o tym zapomnieć, a śmiechy odbijające się echem po korytarzu powoli zaczynają mi działać na nerwy. Unoszę wzrok napotykając ten sam widok, co na co dzień. Korytarz wypełniony uczniami wlokącymi się leniwie na kolejne zajęcia, bez entuzjazmu, bez chęci. Jestem jednym z nich, chodź może się trochę wyróżniam przez kolor moich włosów. Chodź ich nie farbowałem, mają kolor soczystej, dorodnej marchewki. Miewałem już z tego powodu nieprzyjemności, ale nie narzekam, zawsze może być gorzej. Przyglądam się obrazom i gazetkom wiszącym na ścianach, nie mając niczego innego do wyboru. Przesuwam wzrokiem po zniszczonych już okiennicach, gdzieniegdzie nawet popękanych. Przenoszę wzrok na poszczególnych uczniów. To wręcz zbiorowisko osobliwości. Na lewo mijam chłopaka o bladej cerze, zapadniętych policzkach, czarnych włosach i tym samym kolorem podkreślonymi oczami. Po prawej z kolei jego przeciwieństwo. Dziewczyna z powiekami pomalowanymi różowym cieniem i blond włosami. Krzywię się mimowolnie, kiedy uśmiecha się do mnie filuternie. Przyspieszam kroku, skręcając w inny korytarz. Może jak w końcu dojdę do sali, dane mi będzie się trochę zdrzemnąć. Widzę już konkretne drzwi, ale nie one przyciągają moją uwagę. Mój wzrok przyciąga para złotych tęczówek. Ich białowłosy właściciel stoi w grupce chłopaków ze swojego rocznika, ale nie to mnie niepokoi. Wzrok ten jest co najmniej dziwny. Taksujący, jakby przyglądał się mi z jakiegoś powody bardzo uważnie. Od razu kojarzy mi się to z jednym z programów na Animal Planet. Drapieżnik i ofiara. Potrząsam głową zrywając kontakt wzrokowy, ale przy wejściu katem oka jestem w stanie zauważyć delikatny, przebiegły uśmieszek widniejący na twarzy chłopaka. Niepokojące. Siadam na swoim miejscu w ławce, czekając na przybycie nauczyciela. Wtedy uczniowie trochę się uciszą, a ja będę mógł trochę pospać, przynajmniej taką mam nadzieję. Opieram policzek o dłoń ze znudzeniem wyglądając za okno, ale moje własne myśli wciąż mnie irytują. Dopiero teraz dotarło do mnie, ze właścicielem charakterystycznych, złotych oczu był nie kto inny jak Shirosaki Hichigo, szkolny huligan. Nie, mruczę w myślach. Huligan to nieodpowiednie słowo, to po prostu młody przestępca. Już kilka razy słyszałem plotki dotyczące jego osoby, a podejrzany uśmiech skierowany w moim kierunku nagle wydaje mi się przerażający. Co jeżeli..? Nie. Zaciskam gwałtownie powieki, zwracając się w stronę nauczyciela, który właśnie wszedł do sali. Wcześniej planowałem drzemkę, ale teraz zamierzam skupić się na lekcji, może to odgoni natrętne, nieprzyjemne myśli.
Godziny wlokły się powoli, ale udaje mi się zapomnieć o Shirosakim przez większość dnia. Teraz stoję przed szafką odkładając do jej wnętrza niepotrzebne książki. Wyciągam kurtkę, przekręcam kluczyk w zamku i już mam zamiar wrócić do domu, kiedy celne uderzenie w odpowiednie miejsce na szyi pozbawia mnie przytomności.
.

Pierwsza rzecz, która nie zgadza mi się po przebudzeniu to ucisk wokoło nadgarstków i kostek. Otwieram oczy, od razu odruchowo szarpiąc rękami, ale na niewiele się to zdaje. Oddycham płytko, a serce wali mi w piersi jak oszalałe. Rozglądam się dziko po pomieszczeniu, a mój mózg dochodzi do nieprzyjemnych wniosków. Jakiś skład, może magazyn. W każdym razie ciemna hala w której jestem uwięziony i oparty o skrzynię. Jeszcze raz próbuję się uwolnić, ale z tym samym skutkiem.
- Przestań już.
Niski, zadowolony głos dochodzi zza jednej skrzyń, więc czekam, aż jego właściciel pokaże mi się na oczy. Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy dostrzegam białe włosy i złote tęczówki. Mam przerąbane, myślę spanikowany, a to uczucie muszę mieć chyba doskonale wypisane na twarzy, bo mój oprawca uśmiecha się pobłażliwie. Podchodzi bliżej i coraz wyraźniej dostrzegam w półmroku jego sylwetkę. Echo kroków odbija się od ścian, a ja czuję się jak w jakimś tanim horrorze. Chłopak staje jakieś 2 metry ode mnie i z założonymi na piersi rękami, spogląda na mnie.
- Wiesz, że przyglądałem Ci się już od jakiegoś czasu? - pyta, jakby retorycznie, nie oczekując mojej odpowiedzi - Myślę, że to będzie już kilka tygodni.
A więc jakiś psychol obserwuje mnie od kilku tygodni, a ja zauważam to dopiero kilka godzin temu? Po prostu genialnie, cudownie wręcz!
- Czego chcesz? - pytam powstrzymując drżenie głosu. Boję się, to chyba oczywiste.
- Pytasz, jakbyś nie wiedział - uśmiecha się szeroko, ukazując rząd białych zębów. Kuca przede mną i teraz dzieli nas już tylko metr.
- Czy ja Ci wyglądam na dziewczynę? - warczę pomimo strachu. Zdaje się, że irytacja wzięła górę nad tym uczuciem.
- A czy Ty uważasz, że tak wyglądasz? - mruczy przekrzywiając głowę, a ja mam wrażenie, że się ze mną bawi.
- Nie.
- Właśnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z Twojej płci i nie jest to żaden problem, wręcz przeciwnie. W zasadzie nawet w damskich ciuszkach dalej wyglądałbyś na chłopaka - mówi przesuwając palcem wskazującym po linii mojej szczęki. Wzdrygam się i odwracam głowę, byleby być jak najdalej od jego ręki. Unosi kącik ust, chyba zadowolony z mojej reakcji. - Nie lubię strachliwych słabeuszy, dlatego starannie dobieram sobie ofiary, Ty na swoje nieszczęście, wydajesz się być idealny - kończy czekając na moją reakcję. Idealny? Co to ma do cholery znaczyć?! Czym się różnię od innych?
- Po co mi to wszystko mówisz? Dlaczego nie przejdziesz do rzeczy i nie zostawisz mnie potem w spokoju?! - unoszę głos, szarpiąc się z więzami. Nie spodziewam się, że to go wkurzy.
- Uspokój się, bo się pokaleczysz nim ja to zrobię - warczy przyciskając mnie plecami do skrzyni, pochylając się nade mną - Nie drażnij mnie, bo będę mniej delikatny niż jesteś sobie to w stanie wyobrazić - szepcze mi do ucha, a ja zaciskam zęby próbując się opanować. Jeżeli czeka mnie to co myślę, lepiej żebym nie pogarszał swojej i tak już beznadziejnej sytuacji. Jednak na samą myśl o tym na co będę musiał pozwolić, przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, a żołądek podchodzi do gardła.
- Tak lepiej - mruczy albinos koło mojego ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.
Wciągam powietrze przez nos, próbując na to nie zareagować kolejnymi szarpnięciami. Nie należę do osób uległych, ale w tej sytuacji nie mam wyboru. Muszę pozwolić mu na to, na co ma ochotę, albo spotka mnie coś gorszego niż zam gwałt. Dochodzę do takiego właśnie wniosku, zdając sobie sprawę, że plotki nie były kłamstwem, a prawdą. Czyli jednak dopadł już kilka dziewczyn, a nawet chłopaków. Ja będę tylko następną zabawką w jego rękach. Chciałbym walczyć, ale niby jak miałbym to zrobić? Chociaż... Jak paskudna by ta wizja nie była, żeby cokolwiek zrobić będzie musiał rozwiązać mi nogi. Gdyby nadarzyła się jakakolwiek okazja, postaram się ją wykorzystać.
- Skoro już wszystko wyjaśnione, może powiesz mi co zamierzasz zrobić? - pytam wyzywającą patrząc mu w oczy. Chyba jest z tego zadowolony, bo przestaje przyciskać mnie do ściany i wraca do kucającej pozycji.
- Pstro - odpowiada jednak głupio, a ja mam wrażenie, ze zaraz mu przyłożę. Nie wiem jak, ale zrobię to.
Muszę mieć chyba idiotyczny wyraz twarzy, bo uśmiecha się ironicznie, bawiąc się kołnierzykiem mojej koszuli. Dopiero teraz zauważam, że nie mam już na sobie mundurka. Szkoda, że i reszty nie zrobił kiedy spałem. Może wtedy w pamięci nie wyryłyby mi się nieprzyjemne wspomnienia, które z pewnością zdobędę. Odpina jeden guzik, a ja zaciskam powieki, nie chcąc na to patrzeć. Na jego twarz, dłonie. Nie chcę nic widzieć. Cały dygocę w desperackiej potrzebie ucieczki. Co robić? Nie potrafię znaleźć z wyjścia z sytuacji i wciągam powietrze przez nos, kiedy przesuwa czymś zimnym po całej długości mojego odkrytego już torsu. Powoli otwieram oczy i napotykam wredny uśmieszek. Przenoszę wzrok na jego dłoń i widzę ostry jak brzytwa sztylet ze zdobioną rękojeścią. Serce ponownie dudni w szaleńczym rytmie, puls przyspiesza. Co zamierza? Ponownie przykłada sam czubek ostrza do mojej nagiej skóry, obrysowując lewy sutek. Zatacza kolejne kołka, a ja przerażony nie potrafię się ruszyć. Rozsądek podpowiada mi, ze każda jego ofiara przeżyła, ale serce znajdujące się kilka centymetrów głębiej, w bok, ma inne zdanie. Puls nie zwalnia, wręcz przeciwnie. Otrząsam się, usiłując uspokoić oddech.
- Wiesz, Ichigo - zaczyna przyciskając nóż do miejsca pod prawym obojczykiem - Jesteś cholernie pociągający - mówi, a ja z sykiem wciągam powietrze, kiedy ostrze przecina skórę i przesuwa się kawałek w dół. Na szczęście odsuwa sztylet w momencie, w którym nie wytrzymuję i szarpię się mimowolnie. Wściekłym wzrokiem patrzę wprost w złote, połyskujące zadowoleniem oczy.
- Sukinsynu - dyszę, a z kilkucentymetrowego rozcięcia wypływa krew. Szmaragdowa ciecz wsiąka w materiał jeanów, tworząc coraz większą plamę. Rozcięcie nie jest jednak na tyle głębokie, aby spowodować większe szkody. Może po prostu mam taką nadzieję, a może podpowiada mi to wyraz jego twarzy. Uśmiecha się, a ja na ten widok dostaję nieprzyjemnych dreszczy. Tak, na pewno nie pozwoli mi się wykrwawić.
- Nudy byłby sam seks, bez urozmaiceń, prawda? - mruczy nisko, pochylając się nad moją klatką piersiową. Czubkiem języka zlizuje kilka kropel krwi, powolnym ruchem przesuwając nim wzdłuż krawędzi rany. Mam wrażenie, że w tym geście jest dużo więcej erotyzmu niż w jakimkolwiek filmie jaki dotąd widziałem. Zaciskam powieki, nie chcąc pozwolić temu uczuciu przejąć nade mną kontroli. Prawda jest taka, że mi się to podoba.
Biorę chrapliwy wdech, kiedy przygląda mi się oczami, w których płonie ogień. Uśmiecha się lubieżnie, a ja przełykam ślinę. Pochyla się delikatnie, a mnie przechodzi dreszcz. Chucha mi w kark, a ja zamykam oczy. Usiłuje polizać mnie po szyi, a ja gwałtownie szarpię nogami, przewracając go na betonową posadzkę. Dobrze, że przynajmniej mnie ułożył na jakimś kocu. Unosi się, a w jego oczach widzę coś, czego zobaczyć nie chciałem, aprobatę. Boże, on jest po prostu nienormalny. Szybkim ruchem ponownie przyciska mnie do pudła i siada na moich udach okrakiem. Ze związanymi nadgarstkami nie jestem w stanie nic na to poradzić. Szarpię się tylko bezskutecznie, a ona chichocze pod nosem, przyglądając się moim staraniom z wrednym uśmiechem.
- Skończyłeś? - pyta dalej się podśmiewując.
- Jeszcze czego - warczę, zaprzestając jednak szarpaniny.
- Myślałem, ze pójdzie mi z tobą łatwiej - chwyta za sztylet, który upadł zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od nas - ale jednak masz w sobie trochę odwagi, tak jak zaobserwowałem - stwierdza zaintrygowany, przesuwając ostrzem po moim policzku, jakby sprawdzając swoją tezę. Ani drgnę, nie chcę dać mu tej satysfakcji.
- No dalej, Ichigo - szepcze zjeżdżając niżej, na szyje - pokaż pazurki. Mrużę oczy i ściągam brwi. Że co? Chce, żebym dalej walczył? Nie tego się spodziewałem, a już na pewno nie tego, że zna moje imię. Ale dobrze, rzucił mi wyzwanie, a tego nie mogę zignorować. Zobaczymy, czy jeszcze będę miał okazję na jakiś wyskok, który zadowoli tego szaleńca.
Chłopak przygląda mi się jeszcze przez chwilę, by po chwili ponowić wędrówkę ostrzem. Powoli przesuwa je po szyi, wzdłuż prawego obojczyka i zsuwa koszulę z prawego ramienia. Powtarza tę operację po drugiej stronie i po chwili pozostaję w samych spodniach. Chociaż może to i dobrze, że nie bez nich. Obrzuca mnie taksującym wzrokiem z góry na dół, na co mimowolnie zaczynam się czerwienić. Odkłada sztylet, a ja mentalnie wzdycham z ulgą.
- Miła niespodzianka - stwierdza zadowolony.
- Co masz na myśli? - pytam skołowany.  Chłopak kręci głową.
- Może masz charakterek, ale zdolności do dedukcji, już nie, hm? - uśmiecha się krzywo, a ja prycham zirytowany. Nie udziela mi jednak odpowiedzi na moje pytanie, tylko odchyla się nico w tył, kładąc obie dłonie na mojej klace piersiowej. Zaciskam szczęki kiedy zsuwa je niżej centymetr po centymetrze, gdzieniegdzie przyciskając je mocniej. Dwoma palcami zatacza kółka wokół pępka i zatrzymuje się na linii spodni. Podnosi wzrok, patrząc mi prosto w oczy.
- Już rozumiesz, Truskaweczko? - pyta niskim, gardłowym głosem, na brzmienie którego przechodzą mnie dreszcze - jesteś po prostu seksowny - mruczy, a ja niemal dławię się własną śliną. Na policzkach ponownie goszczą wypieki i usiłuję uspokoić tętno, które z niewiadomych przyczyn przyspieszyło.
- Co? - pytam słabo.
- Nie znasz tego słowa? - parska rozbawiony - Więc może... podniecający, atrakcyjny, pociągający...
- Dobra, rozumiem! - przerywam zażenowany jego wyliczanką.
- Uroczy - dodaje z uśmiechem na widok mojej speszonej miny.
- Bez przesady - mamroczę.
- W zasadzie to źle - wzdycha - nie jestem pewien czy będę w stanie poświęcić twoją śliczną buźkę. W mojej głowie zapala się lampka z napisem "Win". Wychodzi na to, że może nie będzie się bawił tym cholernym scyzorykiem. W zasadzie za każdym razem kiedy tylko widzę ten sztylet, dostaję palpitacji serca.
- Wiesz, Ichigo... widziałem Cię z jakimś chłopakiem pod salą gimnastyczną - zaczyna, a ja mam wrażenie, ze spalę się ze wstydu - wygląda więc na to, że nie masz nic przeciwko mnie, racja? - pyta z podstępnym uśmiechem
- Jeszcze czego - warczę - gdybyś nie próbował mnie zgwałcić może i bym nie miał, ale tak nie jest.
- Więc nie widzę problemu - parska, a ja ściągam brwi skonsternowany - To, że jesteś gejem...
- Nie jestem... - mamroczę.
- ...ułatwia sprawę - ciągnie dalej - wcześniej myślałem, ze tym chłopakiem to eksperyment, ale faktycznie nie bronisz się przede mną za specjalnie - kończy a ja patrzę na niego z byka. Że niby się nie bronię? Jak Ci zaraz przypieprzę w jaja, to zmienisz zdanie.
- Dlaczego miałbym pozwolić Ci się molestować? Podaj mi chociaż jeden, dobry argument - syczę zirytowany.
- Wystarczy jeden? - pyta uśmiechając się podstępnie. Oj, popełniłem błąd.
Pochyla się nade mną i cały czas patrząc mi w oczy, zaczyna rozpinać pasek moich spodni. Złote tęczówki zdają się hipnotyzować,  co tylko pogarsza moją sytuacje. Czy na prawdę mógłbym mu pozwolić...? Nagle zrywa kontakt wzrokowy i pochyla się niżej. Po chwili czuję jego gorący oddech na szyi i mam wrażenie, że chyba mnie złamał. Wysuwa język i delikatnie przytyka go do rozpalonej skóry. Powoli sunie ustami w dół, zostawiając za sobą wilgotną ścieżkę. Dłońmi zatacza małe kręgi na moich plecach. W tym momencie wiem już, że miał rację. Krew żywo krąży w moich żyłach, a ja sam odczuwam coraz większe podniecenie. Nie sprzeciwiam się już jego ruchom, bo dostarczają mi przyjemności. Przepadłem. Nagle przerywa pieszczoty i chichocząc spogląda mi w oczy.
-To jest właśnie mój argument - mruczy zadowolony - pociągam cię, prawda?
Czy prawda? Być może, ale nie przyznam się i kropka. Prycham w myślach. Durne podejście, bezpieczniej dla mnie będzie jeśli jednak przełknę dumę. Poza tym delikatne wybrzuszenie w moich spodniach jest chyba wystarczającym dowodem, prawda?
- Byćmożefaktyczniemaszracje - mamroczę niezrozumiale, odwracając wzrok. Chłopak przygląda mi się uważnie i ku mojej irytacji zaczyna się śmiać. Ten dźwięk jest tylko dowodem na to, że zrozumiał moje słowa. Na szczęście po kilku sekundach się uspokaja i ponownie swoim wzrokiem pozbawia mnie koncentracji.
- Jednak dobrze wybrałem, Twoi poprzednicy w porównaniu z Tobą byli żałośni - mruczy wplatając palce w moje włosy. Wiem, ze to miał być komplement, ale brzmi trochę nieprzyjemnie. Moi poprzednicy? To mi tylko przypomina o celu tego całego porwania. Mimo, że na początku trzęsłem się ze strachu, wraz z rozwojem sytuacji zaczynam się jednak uspokajać. Wygląda na to, że jeśli dostaje to czego chce, Hichigo zachowuje się zdecydowanie inaczej. Pozwalam mu na przeczesywanie moich włosów jednocześnie przypominając sobie o odwlekanej wizycie u fryzjera. Skoro ich długość mu nie przeszkadza, nie może być z kolei tak źle.
- Więc jak, Ichigo? - zaczyna, żeby skupić na sobie moją uwagę - pozwolisz?
Przełykam ślinę, bo wypowiadając to słowo delikatnie pociąga zapięcie moich spodni. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem i w końcu poddaję się. Kiwam głową, na co albinos uśmiecha się do mnie drapieżnie. Pochyla się, i łączy nasze usta w pocałunku. Prawdę mówiąc jestem w szoku, nie tego się spodziewałem. Myślałem, że od razu przejdzie do rzeczy, tymczasem on wydaje się... czuły. Lekko przygryza moją wargę, na co uchylam usta. Postanowiłem już przecież, ze nie będę walczył, prawda? Nasze wargi ocierają się o siebie, a języki toczą walkę o dominację w pocałunku. Właściwie pierwszy raz odczuwam wszystko tak mocno. Dotąd nie miałem zbyt wielu takich doświadczeń, nie licząc tego nieszczęsnego pocałunku z Aomine. I sytuacji o której wolę nie wspominać. Teraz wszystko wygląda inaczej. Hichigo staje się bardziej nachalny, nasze wargi poruszają się w szybszym tempie, a jego dłonie przesuwają się po moim torsie. Cholera, chciałbym go dotknąć. Odwracam głowę przerywając pocałunek. Shirosaki przygląda mi się zdziwiony.
- Czy mógłbyś mnie rozwiązać - pytam niepewnie. Nie wiem czy nie zepsuję tym jego dobrego humoru.
- Mógłbyś mi uciec, a zapewniam, ze w takiej sytuacji bym się nie hamował - odpowiada, sugestywnie spoglądając na sztylet.
- Ani myślę - zapewniam, przełykając ślinę. Niech mnie w końcu rozwiąże, bo zostaną mi otarcia na nadgarstkach.
Jeszcze chwile przyglądał mi się z namysłem i w końcu pochylił się nade mną, chwytając za nóż.
- Żadnych numerów - szepnął mi do ucha i w tej samej chwili więzy zostały rozcięte. Nareszcie. Poderwałem się z miejsca, gwałtownie popychając Shirosaki'ego na koc. Widziałem jeszcze zaskoczenie w jego oczach, nim wpiłem się gwałtownie w jego usta, ocierając się o niego biodrami. Jęknąłem cicho, kiedy przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Niewiele myślałem, kiedy wpadłem na ten głupi pomysł, ale ku mojemu zaskoczeniu albinos odpowiedział na pocałunek z równym zapałem. Chyba za wiele oczekiwałem, myśląc, że długo pozostanę w tej pozycji. Chwycił mnie w pasie i przetoczyliśmy się tak, że teraz to on klęczał nade mną, opierając dłonie na moim torsie.
- Kto by pomyślał - zacmokał z udawaną naganą - jestem mile zaskoczony, Truskaweczko - uśmiechnął się, ocierając o moje przyrodzenie. To była nagroda, tak? Zaśmiałem się cicho, pierwszy raz śmiało patrząc mu w oczy.
- Sam powiedziałeś, że odpowiednio dobierasz swoje ofiary, prawda? - uśmiecham się, pociągając go za przód koszulki. Hm. Można spróbować, najwyżej mi się oberwie - Mógłbyś to zdjąć? - pytam dalej ciągnąc za T-shirt. Chłopak parska i posłusznie ściąga bluzkę. Prostuje się, oczekując mojej reakcji, chociaż pewnie doskonale wie, jak będzie ona wyglądać.
- Wow - mamroczę, przesuwając dłonią po umięśnionym brzuch, gdzieniegdzie naznaczonym długimi bliznami.
- No dalej, nie krępuj się - zachęca mnie, widząc moja niepewność. Czy mi się zdaje, czy jego ta sytuacja bawi? Jednak śmielej badam teraz ślady po ranach, fakturę skóry w tych miejscach. Ciekawe gdzie...
- Kiedyś jakiś facet rzucił się na mnie z kawałkiem drutu kolczastego - wyjaśnił chłopak, nim zdążyłem zapytać.
- Oryginalnie - zauważam i podnosząc się na łokciach przesuwam językiem przez całą długość jednej z blizn. Boże, skąd ja biorę takie pomysły?
- Cały czas mnie zaskakujesz - mruczy Shirosaki z aprobatą - nie mam już jednak cierpliwości na zabawę, więc pozwól, ze pozbawię cię reszty ubrania - dodaje i nim zdążę zareagować, rozcina więzy na kostkach i ściąga ze mnie spodnie wraz z bokserkami. Odruchowo siadam, usiłując się zasłonić.
- Pogięło cię? - warczę speszony, patrząc na niego z wyrzutem.
- Daruj - rzuca, rozpinając własne spodnie i zsuwając je z siebie. Zostaje w samych bokserkach, więc dlaczego ja jestem nagi?!
- No dalej, Ichi - mówi niskim, wibrującym głosem, delikatnie odciągając moje dłonie od krocza. Następnie popycha mnie w tył, tak, że na powrót leżę na kocu, a on wisi nade mną. Znowu się uśmiecha. Zdążyłem już do tego przywyknąć. Jednak do sytuacji jeszcze nie. Jestem nagi, całkowicie pod jego kontrolą. Nie czuję się więc zbyt komfortowo. Shirosaki'ego chyba nudzi ten bezruch i postanawia brutalnie przerwać moje rozmyślania. Ociera się o moje krocze, a ja wciągam powietrze przez zęby. Uczucie jest zdecydowanie przyjemniejsze niż przez ubranie. Ponawia te ruchy raz po raz, pochylając się i delikatnie przygryzając moje ucho. Dobrze, że przynajmniej dłońmi musi się podpierać, bo wtedy to już bym totalnie zwariował. Zaprzestaje ruchów bioder, a ja wydaję z ciebie cichy jęk zawodu. Hichigo chichocze cicho spoglądając na mnie. W jego oczach płonie ogień, oddycha nieco szybciej.  To spojrzenie sprawia, że moim podbrzuszu gromadzi się jeszcze więcej ciepła.
- Nie masz pojęcia jak na mnie działasz - szepcze, owiewając gorącym oddechem moje usta. Po chwili całuje mnie brutalnie, przygryzając moje wargi. Nie protestuję jednak, wręcz przeciwnie. Oddaje pocałunek z równą zaciętością, po prostu nie potrafię się powstrzymać. Shirosaki wręcz emanuje podnieceniem, które mnie przyciąga. Kiedy ponownie się o mnie ociera, jęczę w jego usta. Cholera, nie mogę tak dłużej. Gwałtownym szarpnięciem sprawiam, że role znów się zamieniają, ale nie potrafię się kontrolować tak jak on. Moje ruchy są szybsze, przepełnione potrzebą. Z niemałym wysiłkiem przerywam pocałunek
- Przejdź wreszcie do rzeczy - mamroczę tusz przed jego ustami, z bliska zauważając w jego oczach brązowe cętki.
- Proszę bardzo - mruczy, a mnie na ten dźwięk przechodzą dreszcze. Klęka i znów następuje zmiana roli. Tym razem jednak podpieram się na łokciach próbując dociec dlaczego chłopak tak dziwnie mi się przygląda. Nagle uśmiecha się kącikiem ust i pochyla nade mną. Chwyta moje biodra, przyciskając je do podłogi i jednym, płynnym ruchem przejeżdża językiem po całej długości mojego penisa. Zbieram koc w palce, zaciskając je. Ponawia czynność kilka razy, nim przechodzi do kolejnego etapu. Drżę, kiedy trąca językiem żołądź, po chwili zaczynając ją delikatnie ssać. Do diabła, dlaczego muszę być tak wrażliwy na każdy dotyk! Bawi się tak ze mną kilka minut, doprowadzając do szału, by w odpowiednim momencie przerwać pieszczoty. Zaczyna mnie to męczyć. Oddychając ciężko, przyglądam mu się spod przymkniętych powiek. Chłopak podnosi się, gestem dając mi do zrozumienia, abym uniósł nogi. Przełykam gulę w gardle, ale posłusznie wykonuje polecenie. Nie chciałbym zepsuć mu humoru i sprawić by z przyjemnej gry, wrócił do zabawy nożem. Potrząsam delikatnie głową, skupiając się na poczynaniach Hichigo. Sięga po kurtkę leząca niedaleko nas i z jej kieszeni wyciąga flakonik z przezroczystym płynem. Odkorkowuje fiolkę, wylewa sobie trochę żelu na palce, a w powietrzu daje się wyczuł przyjemny, słodki zapach wanilii. Po chwili czuję, jak prześlizguje palcami po moim pośladku, zmierzając do jednego miejsca. Zaciskam zęby kiedy jedne z nich wślizguje się do mojego wnętrza. Nie czuję bólu, raczej dyskomfort spowodowany nieznanym uczuciem. Wsuwa go i wysuwa, a z każdą chwilą uczucie jest przyjemniejsze. Do chwili w której dodaje drugi, a zaraz potem trzeci palec, bo od razu ponownie się spinam.
- Spokojnie, Ichi - mruczy chłopak, delikatnie przesuwając ustami po moim torsie.
Rozciąga mnie tak jeszcze przez chwilę i uczucie znika. Shirosaki łączy nasze usta w pocałunku i niemalże nie wgryzam się w jego wargi, kiedy zagłębia się w moje ciało. Przechodzi mnie dreszcz, zaciskam powieki. Boli. Cholerne palce to jednak nic w porównaniu z tym co teraz  tkwi wewnątrz mnie. Dyszę w jego usta, a on nie porusza się, dając mi czas na przyzwyczajenie się do nowego doznania. Mentalnie wręcz skaczę z radości, że udało mi się dojść nim do jako-takiego porozumienia. Inaczej pewnie nic by sobie nie zrobił z mojego cierpienia, czerpiąc wręcz z niego chorą przyjemność. Biorę uspokajający wdech i delikatnie poruszam biodrami, na próbę. Nie jest źle, więc delikatnie kiwam głową. W tym samym momencie chłopak zaczyna się poruszać, a ja sapię cicho z każdym jego pchnięciem. Cały czas odczuwam ból, ale gdzieś przez niego przebijają się przyjemne dreszcze. Po kilku minutach odczuwam już tylko przyjemność, kurczowo zaciskając dłonie na jego barkach. Kropelki potu błyszczą na jego ciele, kiedy płynnymi ruchami  raz po raz wsuwa się głębiej. Jęczę cicho, nie mogąc powstrzymać drżenia całego ciała, kiedy natrafia na jakiś punkt wewnątrz mnie. Pochyla się nade mną zmieniając kąt pchnięć i teraz cały czas ociera się o to miejsce, co doprowadza mnie do szału. Językiem przesuwa po ranie na moim torsie, jednak ledwo rejestruje to uczucie na tle o wiele silniejszych doznań. Z każdym ruchem mój penis przesuwa się po jego brzuchu co tylko potęguje przyjemność, którą odczuwam. Czuję, że jestem już blisko. Spinam się cały, kiedy przez moje ciało przebiega fala dreszczy kumulujących się podbrzuszu. Wydaję z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, chodź mam wrażenie, że właśnie wykrzyknąłem imię mojego oprawcy. Dochodzę, wytryskując na brzuch Shirosakiego, brudząc również siebie. Chwilę po mnie chłopak wydaje z ciebie przeciągły jęk i czuję jak ciepła ciecz wypełnia mnie od środka.  Wysuwa się ze mnie i zdegustowany czuję jak coś ścieka po moim pośladku w dół. Ciało opadające na moją klatkę piersiową odwraca moją uwagę od nieprzyjemnego uczucia.
- Co teraz? - mamroczę, wsuwając palce w białe włosy. Moje serce powoli wraca do normalnego rytmu bicia, a oddech uspokaja się.
- Cóż - zaczyna Shirosaki podnosząc się i kładąc się obok mnie - masz dwie opcje do wyboru. Albo zamkniesz gębę na kłódkę i o tym zapomnisz, albo możemy powtórzyć to w najbliższym czasie.
Ściągam brwi, w zamyśleniu rejestrując, że nakrył nas kocem. Dwie opcje. O dziwo dostałem dwie całkiem dobre propozycje i pozostaje mi tylko wybrać jedną z nich. Parskam cicho, kiedy zdaję sobie sprawę, że wcale nie mam ochoty rozważać tej pierwszej. Unoszę się więc na łokciach i składam na ustach albinosa długi pocałunek.
- Domyślam się, że wybrałeś wariant drugi - uśmiecha się, obejmując mnie ramieniem.

piątek, 31 sierpnia 2012

Demoniczna gra (Sebastian x Claude +12)

No. To walnęło mi się ficka z Kuroshitsuji. Macie tutaj akcję z dwoma demonami, może niektórym się spodoba :3
Smacznego!

 Sebstian z zainteresowaniem obserwował miotającego się po komnacie panicza. Jakiś czas temu dostali kolejne zaproszenie do rezydencji Aloisa Trancy, co najwyraźniej niezbyt mu odpowiadało. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, kiedy hrabia usiadł w końcu w swoim fotelu, próbując się uspokoić.
- Może miałby panicz ochotę na herbatę? - zagadnął uspokajającym tonem - zapewniam, że odpowiednia mieszanka pozwoli ukoić nerwy.
- Nie herbaty teraz potrzebuję - mruknął ten.
- Czego więc panicz oczekuje?
- Jesteś w stanie jakoś wpłynąć na Trancy'ego, żeby dał mi spokój? - zapytał ostro, nie ukrywając jednak przy tym nadziei.
- Oczywiście, paniczu. - odpowiedział lokaj zgodnie z prawdą.
- Zrób więc, co uważasz za słuszne, byleby osiągnąć zamierzony cel. Nie możesz się go po prostu pozbyć, to wzbudziłoby podejrzenia - wymamrotał zamyślony - to jest rozkaz - dodał jeszcze, aby upewnić się, że demon wykona polecenie z należytym zaangażowaniem.
- Tak, mój Lordzie. - odpowiedział Sebastian, kłaniając się nisko, a jego mieniące się szkarłatem oczy błyszczały w półmroku.
Skrzyżował jeszcze spojrzenia z hrabią, po czym wyszedł z pokoju ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Ruszył korytarzem, po drodze gasząc świece. Nudził się, bo jego panicz nie był ostatnio zbyt rozmowny. Z powodu braku lepszego zajęcia wyszło tak, że już od jakiegoś czasu miał przygotowany plan i w końcu doczekał się odpowiedniego polecenia, aby go wykorzystać. Uśmiechnął się delikatnie przyspieszając kroku, kiedy tylko zatrzasnęły się za nim drzwi posiadłości. Będzie zabawnie.

______________________________________________________

- No dalej, przestań się ukrywać, doskonale wiem, że tu jesteś - szepnął Sebastian w przestrzeń stojąc pośrodku ogrodu w rezydencji Trancy'ch.
- Jak zwykle nieomylny - mruknął Claude wyłaniając się zza krzewu róż - czego chcesz?
- Mój panicz aktualnie smacznie śpi, więc postanowiłem złożyć ci wizytę. Jeśli się oczywiście nie narzucam. - powiedział Michaelis uśmiechając się.
- Jeśli sądzisz, że nabiorę się na te łgarstwa, to się mylisz. - odpowiedział z kpiną drugi demon - mów prawdę.
- Prawdę? - rzucił Sebastian udając zdziwienie - Jak już powiedziałem, przyszedłem w odwiedziny.
- Nie kpij ze mnie - warknął lokaj poprawiając okulary.
- I vice versa, mój drogi. Urażasz moją dumę, twierdząc, że kłamię.
- Naprawdę sądzisz, że... - zacząć demon urywając w pół słowa, kiedy Sebatian zrobił krok w jego stronę. Niemal natychmiast w jego dłoni pojawiły się elementy zastawy stołowej, a on sam przyjął pozycję obronną. Sebastian westchnął zrezygnowany.
- Najpierw posądzasz mnie o kłamstwo, a teraz myślisz, że zamierzam zrobić ci krzywdę? Doprawdy, potrafisz być okrutny.
Claude zmarszczył brwi, ale trochę się rozluźnił.
- Tak lepiej - zamruczał Sebastian znów posuwając się krok w przód. Kroczek po kroczku i znalazł się w odległości pół metra od drugiego demona.
- Nie musisz udawać opanowanego, doskonale wiem czego chcesz - uśmiechnął się Michaelis przesuwając palcem po piersi demona. Ten drgnął lekko, ale się nie dosunął.
- Co zamierzasz? - spytał patrząc wprost w szkarłatne tęczówki.
- Nic takiego, chcę się tylko trochę rozerwać - uśmiechnął się demon.
Podszedł bliżej , pochylając się. Delikatnie i powoli poluzował krawat i rozpiął pierwszy guzik koszuli. Spojrzał dla pewności w złote oczy i doczekując się niemej zgody pochylił się, chuchając na szyję mężczyzny. Zadowolony przyspieszonym oddechem demona wysunął język i samym jego czubkiem przesunął po delikatnej, a mimo to twardszej niż jakikolwiek materiał skórze.
- Dlaczego to robisz? - mruknął Faustus.
- Dlaczego? - mruknął Sebastian odsuwając się lekko, by spojrzeć na twarz lokaja - zwykła zachcianka - odpowiedział z uśmiechem, wracając do przerwanej czynności.
Pchnął demona na drzewo, rozpinając kolejny guzik jego koszuli. Przesunął dłonią po rozgrzanej skórze torsu, jednocześnie delikatnie przygryzając ucho partnera, po którego plecach przebiegł dreszcz. Przesunął wilgotnymi ustami po linii szczęki, w końcu delikatnie całując Claude w usta. Przesunął po nich językiem prosząc o zgodę na więcej. Fautus rozchylił wargi, czego Sebastian nie omieszkał nie wykorzystać. Pogłębił pocałunek, przesuwając obie dłonie na szyję demona. Stwierdził, że był już wystarczająco zdekoncentrowany, by wcielić plan w życie.
Zęby niemal natychmiast zostały zastąpione przez ostre jak brzytwy kły, a paznokcie zamieniły się w długie szpony. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Wgryzł się w usta demona, pazury zatapiając w jego szyi i rozszarpując ją na strzępy. Bezwładne ciało mężczyzny opadło na miękką trawę, a malownicza zdaniem Sebastiana szkarłatna kałuża, zdawała się powiększać z sekundy na sekundę.
- Demon demonowi nierówny - podsumował Michaelis beznamiętnie wpatrując się w martwe ciało - jesteś śmieciem.
Obrócił się na pięcie i poprawiając krawat, ruszył w drogę powrotną do rezydencji swojego panicza.

______________________________________________

- Więc wszystko przebiegło bez problemu? - upewnił się Ciel Phantomhive uważnie lustrując sylwetkę swojego lokaja.
- Oczywiście. Rozkaz panicza jest dla mnie świętością - odpowiedział Sebastian.

Zadanie wykonane, taki smarkacz jak Alois Trancy jest niczym bez swojego demona.

środa, 29 sierpnia 2012

Lwia odwaga. (Kuroko x Kagami +12)

"Dzikie zwierze". Tak mnie od jakiegoś czasu nazywają. Nie wiem, czy wszyscy w szkole się na mnie uwzięli i uknuli spisek, czy na prawdę tak wyglądam. Zaciskam zęby, kiedy po raz kolejny słyszę te słowa, wypowiedziane szeptem przez jakąś dziewczynę z drugiego roku. Niby powinny mieć pozytywne znaczenie, bo opisują mój styl gry w kosza. Osobę, która pokonała już dwóch członków sławnego Pokolenia Cudów. Mimo, że przegrana z Aomine była bolesnym ciosem, teraz przed każdym treningiem nabieram jeszcze więcej chęci do gry. Tak, przegrana mnie wzmocniła, a siła z która z pewnością wkrótce znów będę musiał się zmierzyć mnie nakręca. Jestem nienormalny, mówią niektórzy. Wracając do głównego wątku, te dwa słowa, które mnie irytują, powinny mi schlebiać. Jest jednak przeciwnie, bo chodź na boisku do mnie pasują, poza nim stają się ciężarem. Lew, który nie ma odwagi, jest do niczego. Sami zaraz zrozumiecie, co mam na myśli.

.

Wchodzę do szatni, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu błękitnych włosów. Nie cierpię, kiedy ich właściciel mnie zaskakuje, wyrastając z pod ziemi tuż przede mną. To irytujące. Nie zauważywszy jednak Kuroko, zamykam za sobą drzwi szatni.
- Yo - witam się ze wszystkimi zwyczajowo. Po kolei odpowiadają mi wszyscy obecni w pomieszczeniu, podczas gdy ja kieruję się w stronę swojej szafki. Wsuwam kluczyk do zamka i przekręcam go dwa razy. Otwieram drzwiczki, wkładam do środka kurtkę i wyciągam strój na trening.
- Witaj, Kagami-kun - słyszę ze swojej prawej strony i niemal nie dławię się własną śliną. Odwracam gwałtownie głowę w stronę przybysza i napotykam niebieskie oczy. Cholera, znowu na to pozwoliłem. Ostatnio starałem się go zawsze wychwytywać wzrokiem. Cholernie nie lubię, kiedy mnie zaskakuje bo... wtedy czuję się niezręcznie. Ciężko wytrzymać spojrzenie tych szafirowych oczu, kiedy leci się na ich właściciela. Tak, to jest właśnie mój problem. Kuroko Tetsuya, mój cień.
- Mógłbyś przestać tak mnie straszyć? - mamroczę, zrywając kontakt wzrokowy.
- Wcale nie miałem takiego zamiaru - odpowiada chłopak - cały czas siedziałem w szatni.
- Jak zwykle - wzdycham, zamykając drzwiczki szafki. Ściągam z siebie koszulkę i w przelocie rejestruję, że Kuroko mi się przygląda.
- Czego się gapisz? - pytam nieprzyjemnie, rzucając T-shirt na ławkę. Tak na prawdę zżera mnie ciekawość, ale za nic nie dam tego po sobie poznać.
- Zastanawiałem się tylko, jakim cudem nasza trenerka widzi liczby, kiedy patrzy na nasze ciała. Ja jakoś nie potrafię nic dostrzec - odpowiada niewinnie. Cóż, jak zwykle moje wyobraźnia za bardzo szaleje, skoro liczyłem na inna odpowiedź.
- Hej, Kagami, nie wiesz czasem gdzie się podziewa Hyuuga? - pyta ktoś, przerywając naszą rozmowę. Może to i dobrze, zwłaszcza dla mnie.
- Wspominał coś wczoraj, ze trochę się spóźni - mówię, zakładając spodenki ze stroju. Dlaczego mam wrażenie że Kuroko cały czas się na mnie gapi? Chyba zaczynam wariować. Wstaję i nie zwracając uwagi na resztę, udaję się do sali gimnastycznej. Nie dziwię się, kiedy niższy chłopak przycupuje na ławce, tuż obok mnie. Cień to cień, taka jego rola, prawda? Trochę jednak dziwne, że robi to nawet poza boiskiem. W przeciągu kilku minut na sali zbiera się cała drużyna i zaczyna się przemówienie naszej trenerki. Oczywiście nie słucham zbyt uważnie, jak zwykle. Minigra. To jedno słowo sprawia, że w końcu skupiam się na jej słowach. Uśmiecham się pod nosem, wreszcie jakiś ciekawszy trening. Po upływie kolejnych paru minut dzieli nas na dwie grupy. Tym razem składy są mieszane, pierwszokalsiści z drugoklasistami. No dalej, grajmy już, niecierpliwię się w myślach. W końcu dostajemy koszulki do narzucenia na siebie i wychodzimy na boisko. Jestem w drużynie z Kuroko, a jakżeby inaczej. Nie, żebym narzekał. Grę rozpoczyna gwizdek i pewny swego wyskakuję po piłkę. Nie myliłem się i już po chwili dostaję ją podaniem z powrotem i ruszam do kosza przeciwnej drużyny. Po prostu kocham to uczucie. Mijam jednego napastnika, a kiedy na mojej drodze staje dwóch obrońców podają piłkę do Kuroko i mijam ich. Już sekundę później dostaję ją celnym podaniem wprost do rąk. Trzeba mu przyznać, że w podaniach nie ma sobie równych. Wybijam się i z pełną siłą wykonuję wsad do kosza.
- To jest za proste - parskam, na co Tetsuya uśmiecha się delikatnie. Zauważyłem, ze uśmiech rzadko widnieje na jego twarzy, być może dlatego walczę o każdy kolejny z takim uporem. Cały mecz wygląda podobnie. W zasadzie od początku wiadomo było, która drużyna jest skazana na porażkę, więc absolutnie nie jestem zdziwiony wynikiem. Zmęczeni, ociekając potem wracamy do szatni, a ja nie mażę o niczym innym niż o prysznicu. Wyciągam więc z szafki potrzebne ubrania, żel i ręcznik i udaję się do kabiny. Dziwne. Wszystkie są wolne. Ze ściągniętymi brwiami wieszam ręcznik na zewnątrz, na haczyku, dopiero po chwili przypominając sobie, że cały team umówił się na spotkanie w pizzeri. Oczywiście ja nie mam ochoty na takie rzeczy. Po powrocie do domu, od razu wyparuje z niego z powrotem na dwór, z piłką do kosza w dłoniach. Zamykam drzwi, a magnesik trzyma je na właściwym miejscu. Nie ma zamka ale są delikatnie przezroczyste, więc raczej nikt nie wlezie mi do środka. Ściągam ubrania, przewieszając je przez drzwi i odkręcam wodę. Wzdycham cicho, kiedy spływa po moich plecach i torsie. Rozluźniam się z każdą sekundą i w końcu udaje mi się całkowicie uspokoić oddech i bicie serca. Pozwalam sobie na kilka minut stania w bezruchu, by w końcu wziąść się za mycie. W sumie nie minęło więcej niż dziesięć minut, a już stoję przed szafką, owinięty w pasie ręcznikiem. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że na drzwiach drugiej kabiny wiszą ciuchy Kuroko. W tej samej chwili, wspomniany osobnik wychodzi z niej, również owinięty ręcznikiem. Cholera, jest bardzo źle, panikuję w myślach, kiedy nie moge oderwać wzroku od jego ciała. Jest drobny, za to prezentuje się naprawdę dobrze, zwłaszcza, kiedy woda skapując z jego włosów ścieka wzdłuż jego torsu, wsiąkając w ręcznik.
- Wszystko w porządku, Kagami-kun? - pyta, stając przede mną. Kiwam głową. Odsuń się, myślę spanikowany. Chłopak marszczy brwi i przykłada dwa palce do mojej szyi. Po chwili odrywa je gwałtownie, patrząc na mnie ze strachem.
- Serce wali Ci jak szalone - mówi zaniepokojony.
- Wszystko okej, na prawdę - zapewniam go. O dziwo mój głos brzmi tak, jak zwykle. Jednak to jest właśnie to, o czym mówiłem na początku. Dzikie zwierze. Drapieżnik, który boi się zaatakować swoja ofiarę. Śmieszne. Zaciskam pięści, decyzja zapadła.
- Może powinieneś... - zaczyna, ale tym razem nie pozwalam mu dokończyć. Popycham go gwałtownie na szafkę, odgradzając drogę ucieczki. Z jednej strony robię właśnie to, co chciałam zrobić od bardzo dawna, z drugiej, mam ochotę zdzielić się przez łeb za głupotę. Oddycham ciężko przez nos, patrząc w niebieskie oczy. Doprowadzają mnie do szału.
- Zrób to - mówi Kuroko, patrząc wprost na mnie. Po przyswojeniu tych dwóch słów niemal tracę grunt pod nogami i wpatruję się w niego w szoku.
- Co? - pytam skołowany.
- Zrób to - powtarza, jak małemu dziecku - to przed czym właśnie się powstrzymujesz.
- Ale... - zaczynam, kiedy chłopak unosi się na palcach, cmokając mnie w usta. Patrząc w przestrzeń, mrugam kilkukrotnie. Czy on właśnie zrobił to, co myślę? Z powrotem skupiam się na jego twarzy i nabieram pewności, że się nie pomyliłem. Tetsuya patrzy na mnie wyczekująco i mam wrażenie, że ma lekko zaróżowione policzki. To mi wystarczy. Puszczają wszystkie więzy, które do ten pory mnie powstrzymywały. Pochylam się i łączę nasze usta w pocałunku. Uczucie jest po prostu wspaniałe. Chłopak oplata mnie ramionami w pasie, przekrzywiając głowę. Rozchyla usta, czego nie omieszkam nie wykorzystać. Przesuwam językiem po dolnej wardze, zlizując kilka kropel wody, pozostałości po niedawno zakończonym prysznicu. Wsuwam język do wnętrza jego ust, delikatnie prześlizgując nim po zębach. Kuroko nie pozostaje bierny. Trąca mój język własnym, paznokciami delikatnie przesuwa po moich plecach. Po prostu nie mogę się powstrzymać i przygryzam wargę chłopaka, zlizując wypływająca z maleńkiego rozcięcia krew. Odrywam się od jego ust, zamroczonym wzrokiem patrząc mu w oczy. Wystarczy jeden delikatny uśmiech i wiem, że wszystko jest i będzie w porządku. Lew w końcu zdobył się na odwagę, by zaatakować ofiarę. Chociaż poniekąd w tej konkretnej sytuacji role były odwrócone, nie sprawia mi to żadnej różnicy. Wtulam twarz w błękitne włosy, wdychając ich zapach.
- Nareszcie - mamroczę cicho. Odpowiedzią jest cichy śmiech zawodnika widmo, mojego prywatnego, nietykalnego cienia.

Ta jedna noc (HichiIchi +18)

„Dziwka” szepczesz popychając mnie na łóżko.

Nie opieram się. Czy to miałoby jakikolwiek sens? Patrzę na ciebie próbując sobie wmówić, że się opanujesz, że amok zniknie i nie powtórzy się więcej to, co dzieje się każdego miesiąca. Ten jeden jedyny dzień, w którym instynkt całkowicie przejmuje nad tobą kontrolę. Dzień, w którym stajesz się drapieżnikiem, prawdziwym pustym, którego powinienem się bać. Czy czuję strach? Oczywiście. Wiem jednak, że mnie nie zabijesz, to byłoby zbyt proste.

Syczę cicho kiedy siadasz na moich biodrach, wbijając paznokcie w barki. Widzę ten błysk w twoich oczach z fascynacją śledzących wypływającą z rozcięcia stróżkę krwi. Zacieśniasz więc uchwyt z zadowoleniem obserwując, jak pojawia się więcej czerwonego płynu.

Czy moli? Bardzo. A najbardziej to, że na to pozwalam, że nie próbuję cię powstrzymać, w jakikolwiek sposób temu zapobiec. Ale już dawno przyrzekłem sobie, że jeśli chcę cię mieć przy sobie, muszę to wytrzymać, zaakceptować twoją prawdziwą naturę. Naturę pustego – drapieżnika i zabójcy. Teoretycznie największego wroga shinigami, którym jestem. Ale ty już nie próbujesz zniszczyć mojego ciała, czy nawet przejąć nad nim kontroli. Atakujesz moją duszę i honor. Ranisz głębiej, niż mógłbyś to zrobić najostrzejszą kataną.

Pochylasz się, aby zlizać czerwona substancję, nie omieszkając powiększyć rozcięcia zębami. Kiedy się odsuwasz, widzę oczy przepełnione chęcią zadania bólu. Teraz już wiem, że będzie tylko gorzej.
Uśmiechasz się ujmująco, a mnie przechodzi dreszcz strachu. Wyciągasz dłoń, zbliżając ją do mojej twarzy,  na co odruchowo próbuję odsunąć się w bok. Mrużysz oczy ze złością i szybkim ruchem przesuwasz paznokciami po moich obojczykach, tworząc kolejna rankę. To było ostrzeżenie i zdaję sobie z tego sprawę. Nie bronię się już, gdy ponownie próbujesz dotknąć mojej twarzy. Pozwalam, aby twój palec przesunął się po mojej skroni, muskając policzek. Przesuwasz nim po linii żuchwy, kończąc na brodzie. Delikatnie unosisz ją w górę i ponownie się pochylasz. Czuję twój gorący oddech na wyeksponowanej szyi. Przysuwasz się bliżej i muskasz ją miękkimi wargami, by potem zacząć składać na niej pocałunki.

Powoli zaczynam odczuwać przyjemność. Zawsze chcesz, abym się zrelaksował i całkowicie oddał w twoje ręce. Rozluźniam się i pozwalam ci na coraz więcej. Początkowy strach i rozżalenie ustępują przyjemności. Jednak wciąż – w głębi ducha – nie czuje się całkowicie bezpieczny. Wiem, że w każdej chwili ponownie możesz mnie zranić, zrobić to, co akurat przyjdzie ci na myśl.

Rozchylasz usta, a gorący język delikatnie prześlizguje się po skórze. Wzdycham przymykając powieki i bardziej odchylam głowę w tył. Uśmiechasz się. Czuję jak twoje wargi układają się w tak dobrze znany mi kształt. „Dziwka” mruczysz, a twój język ponownie przesuwa się po odsłoniętej skórze.

Nienawidzę tego słowa. Wypływające z pomiędzy Twoich warg przyprawia mnie o mdłości. Znów nasuwają się wątpliwości. Czy powinienem ci na to wszystko pozwalać i biernie czekać na każdy kolejny ruch? Może jednak to nie ma sensu, a wszystko jest tylko grą, w którą mnie wciągnąłeś? Nie, ganię się mentalnie. Wiem, że to tylko chwilowy stan, a za godzinę wszystko wróci do normy. Rano znów przywitasz mnie uśmiechem, wplatając palce we włosy.

Wzdychasz, prostując się. Otwieram oczy, czekając na kolejny twój ruch. Przyglądasz mi się jakby z namysłem. Zsuwasz dłoń z mojej szyi na obojczyki, później niżej na zapięcie koszuli. Trzema palcami rozpinasz kolejne guziki, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

Testujesz mnie. Sprawdzasz, czy twoja zdobycz spróbuje ucieczki. Możesz tylko o tym pomarzyć.
Zawieram te słowa w moim spojrzeniu, patrząc prosto w złote tęczówki.


Doczekawszy się takiej, a nie innej reakcji z mojej strony, lubieżnie oblizujesz usta. Przełykam ślinę czując, jak ciepło gromadzi się w moim podbrzuszu. Odczuwam coraz większe podniecenie, a ty, jakby czytając mi w myślach, ocierasz się o mnie. Z ust wyrywa mi się jęk, a biodrami szarpię w gorę. Byleby być jak najbliżej tego ciepła. Ciała, które dostarcza mi przyjemności. „Dziwka”, mruczysz ponownie, przesuwając dłońmi w dół mojego odsłoniętego torsu. Uśmiechasz się, zadowolony z tego co wyczuwasz. Nigdy nie byłem chuderlakiem, a budowa mojego ciała najwyraźniej ci odpowiada. Ponownie suniesz dłońmi po moim torsie, tym razem w górę. Zatrzymujesz je na stwardniałych już sutkach. Ściskasz je delikatnie, a ja wyginam się w łuk pod twoim dotykiem. Z pomiędzy moich warg wyrywa się jęk, kiedy bierzesz lewy w usta, prawy stymulując dłonią. Przesuwasz po nim językiem, a ja rozchylam usta z sapnięciem. Pieszczoty przybierają na intensywności, a bicie mojego serca i oddech przyspieszają. Wypuszczasz sutek z ust i po raz ostatni trącasz go czubkiem języka.

To niesamowite, że za każdym razem odczuwam wszystko tak intensywnie.

Mościsz się pomiędzy moimi nogami i powolnym ruchem rozpinasz pasek, później guziki jeansów i rozporek. Zsuwasz spodnie z mich bioder i niemal natychmiast odczuwam ulgę kiedy przestają uciskać mój nabrzmiały już członek. Uchylam powieki, ale nie patrzysz na mnie. Z delikatnym uśmiechem spoglądasz na wybrzuszenie w bokserkach, a ja zaciskam powieki speszony. Czuję się potwornie. Otwieram gwałtownie oczy i wciągam powietrze przez zęby, kiedy wsuwasz dłoń pod bieliznę i pocierasz nią o moją męskość. Patrzysz wprost na mnie, wolną dłonią sięgając do zapięcia swojej koszuli. Uśmiechasz się rozpinając kolejne guziki, a ja zaczynam tracić nad sobą panowanie. Właśnie ten moment wybierasz sobie, aby wstać i odejść kilka kroków od łóżka.

To moja szansa. Właśnie teraz powinienem wziąć nogi za pas i unikać cię co sił. Jednak niemal natychmiast odrzucam ta myśl. Nigdy nie uciekam, a powód jest prosty. Po prostu nie potrafię sobie tego zrobić.

Zafascynowany patrzę jak powolnymi ruchami pozbywasz się rozpiętej koszuli, później spodni, a na końcu bokserek. Prostujesz się, stając tak przede mną nagi, wyeksponowany. Prześlizguję wzrokiem po tak znanym mi ciele, badając na nowo każdy szczegół. Zaczynam od twarzy, poprzez umięśniony tors, kończąc na nabrzmiałej męskości. Próbuje przełknąć gulę w gardle i podnoszę wzrok napotykając złote tęczówki.

Zawsze pozwalasz mi na chwilę zastanowienia. Nauczyłem się już, że od tego momentu zrobisz na prawdę to co zechcesz i nie przerwiesz. Tak jakby puszczały wszystkie dotychczasowe zahamowania. Możesz dostarczyć mi niesamowitej rozkoszy, lub ogromnego bólu. Scyzoryk? Proszę bardzo. To już było. A ja nigdy jeszcze nie wybrałem innej opcji niż ta, którą wybiorę i teraz. Wiem czego oczekujesz. Nauczyłem się tego przez 14 tych szczególnych nocy. Ciekawe, czy pozwoliłbyś mi teraz odejść? Może tak, może nie. Ale ja nie zastanawiam się nad tym dłużej, wypowiadając te trzy słowa, na które czekasz.

„Jestem twoją dziwką” szepczę, wyrażając zgodę na wszystko co się teraz wydarzy.
Uśmiechasz się z satysfakcją, powolnymi krokami zbliżając do łóżka.

Czuje się tak, jakby wszystko miało się zaraz zacząć od nowa. A jednak tak nie jest. To tylko kolejny etap gry. Twojego polowania.

Materac ugina się pod twoim ciężarem, kiedy ponownie mościsz się pomiędzy moimi udami. Od razu przechodzisz do działania. W końcu na to czekałeś, prawda? Pochylasz się przesuwając ustami po moim prawym obojczyku. Schodzisz niżej i wysuwając język posuwasz się w dół. Przez klatkę piersiową i brzuch, docierasz do pępka. Napinam mięśnie kiedy wsuwasz język do jego wnętrza. Oddycham ciężko, kiedy równocześnie przesuwasz dłońmi po moim podbrzuszu, zmierzając do jednego. Schodzisz ustami niżej, do gumki moich bokserek.
Chwytasz zębami za materiał i zsuwasz je z moich bioder.

Jezu, chyba nie zamierzasz…

Z ust wyrywa mi się kolejny jęk, kiedy przesuwasz śliskim, gorącym językiem po trzonie penisa. Zgarniam prześcieradło i gniotę je w dłoniach, zaciskając je w pięści. Mój oddech staje się urywany, a tętno przyspiesza. Przez ciało przechodzą dreszcze. Jęczę, kiedy raz za razem ponawiasz czynność. Od ścian pokoju odbija się mój ciężki oddech, a po chwili i twój chichot. Wyraźnie zadowalają cię moje reakcje. Przerywasz pieszczoty, odsuwasz się i opierasz dłonie o moja pierś, która unosi się w szaleńczym tempie. Kręcisz przecząco głową, a na twoich ustach pojawia się uśmiech samozadowolenia.

Torturujesz mnie. Dostarczasz mi przyjemności i przestajesz robić cokolwiek. To gra, prawda? Bawisz się ze mną w kotka i myszkę, sprawdzając ile jeszcze wytrzymam. Odpowiedź jest prosta – niewiele.

Jakby czytając mi w myślach, zmieniasz pozycję i klękasz. Chwytasz za pierwszą lepszą poduszkę leżąca obok, unosisz moje biodra i podsuwasz ją pode mnie. Posłusznie unoszę nogi w gorę, zginając je w kolanach.  Zaciskam powieki w oczekiwaniu na rozdzierający ból. Już po kilku sekundach otwieram je z krzykiem, kiedy wchodzisz we mnie brutalnie, bez przygotowania. Tak jak lubisz. Od razu poruszasz się szybko, wbijając się jak najgłębiej. Ja zaciskam dłonie w pięści, próbując się rozluźnić. Nie jest to łatwym zadaniem, kiedy czuje się tak, jakby coś rozrywało mnie od środka. Nie zwracasz uwagi na moje cierpienie, a twój oddech staje się spazmatyczny. W pokoju roznoszą się jęki – twoje rozkoszy, moje bólu.

Kiedy tracisz nad sobą panowanie jest inaczej niż zwykle. Dziko i bez zahamowań. Ranisz mnie ale i doprowadzasz do granic wytrzymałości. Nigdy nie chciałem się do tego przed sobą przyznać, ale prawda jest taka, że na to czekam. Na seks i na cierpienie, które mi za każdym razem serwujesz. Na te noce, podczas których stajesz się nieobliczalny.

Wystarczy kilka minut, a i ja zaczynam odczuwać przyjemność z tego co robisz. Krew wypływająca ze zranień odpowiednio nawilża i przynosi ulgę. Rozkosz łączy się z cierpieniem. Jęk miesza z jękiem. Z każdym kolejnym pchnięciem ocierasz się brzuchem o moją erekcję, a penis w moim wnętrzu o prostatę. Teraz już nie myślę. Całkowicie oddaję się w twoje ręce i jękami błagam o więcej. A ty mi to dajesz. Przyspieszasz i pogłębiasz pchnięcia. Wbijasz paznokcie w moje ciało. Drapiesz tam, gdzie tylko dotrą twoje dłonie. Gryziesz kark, klatkę piersiową i szyję. Nie wiem już gdzie się znajduję. Moje zmysły reagują tylko na twoje poczynania. Czuję, że zbliża się ten upragniony moment. Ciepło kumuluje się w moim podbrzuszu. Moim ciałem wstrząsają gwałtowne dreszcze i dochodzę z przeciągłym jękiem brudząc spermą nas obu. Ty jednak nie zaprzestajesz ruchów w targanym orgazmem ciele. Napinające się mięśnie zwiększają tylko przyjemność, którą odczuwasz. Dochodzisz więc kilka chwil po mnie, wyginając ciało w łuk.

Boże. Nie masz pojęcia jak wygląda teraz twoja twarz.

Ciężko opadasz na moja klatkę piersiowa i trwasz tak kilka chwil, po jakimś czasie zasypiając. Oddycham głośno i głęboko, próbując uspokoić szaleńczo bijące serce. Po kilku minutach mam na tyle siły, by zepchnąć cię z siebie i nakryć kołdrą. Sam opieram się na łokciu i przyglądam uśpionej
twarzy.

Mimo, ze czekałem na ta noc, czuje ulgę, że to już koniec. Pragnę, aby wszystko jak najszybciej wróciło do normy. Wiem, że rano właśnie tak się stanie i uśmiecham się na tą myśl. Wplatam palce w białe włosy, przepuszczając je między palcami

„Dobranoc Shiro, kocham cię.”


No dalej, rozkręćcie się, kochani! Ja tu czekam na komentarze!

To się czyta, albo potem ucieka z piskiem!

Witam wszystkich serdecznie!
To w zasadzie mój pierwszy blog, który zakładam. Mam nadzieję na szerszy odzew niż na stronie, na której dotąd zamieszczałam moje teksty, więc proszę – nie krępujcie się komentować!
Oto prosty, kilku punktowy regulamin tego bloga:
1. Blog zawiera treści opisujące związki męsko-męskie, zarówno pod aspektem miłości psychicznej jak i fizycznej. Osoby, które tego nie trawią, niech opuszczą stronę, darowując sobie złośliwe czy wulgarne komentarze.
2. Notki będą się pojawiały średnio co tydzień. Mniej więcej, bo nigdy nie uda mi się pewnie tego robić co równy tydzień :)
3. Proszę nie spamować! Jeśli chcesz się pochwalić swoim blogiem napisz sensowny komentarz bod tekstem, tak abym wiedziała, że go w ogóle przeczytałeś/aś. Wtedy możesz śmiało dać swojego linka, na pewno zajrzę.
4. Proszę aby Wasze komentarze nie składały się wyłącznie z kilku słów ( „Boskie, czekam na więcej!” „Super, ja chcę jeszcze :D ” „Tym razem średnio, czekam na następny wpis.”) Można się bardziej postarać, hm? Chociaż ze dwa, trzy zdania, to nie boli :3
5. Będą tu teksty łagodne i ostrzejsze. Przy każdym tytule będę dodawała odpowiednie ostrzeżenie co do zawartości ( +12, +15, + 18)