„Dziwka” szepczesz popychając mnie na łóżko.
Nie opieram się. Czy to miałoby jakikolwiek sens? Patrzę na
ciebie próbując sobie wmówić, że się opanujesz, że amok zniknie i nie
powtórzy się więcej to, co dzieje się każdego miesiąca. Ten jeden
jedyny dzień, w którym instynkt całkowicie przejmuje nad tobą kontrolę.
Dzień, w którym stajesz się drapieżnikiem, prawdziwym pustym, którego
powinienem się bać. Czy czuję strach? Oczywiście. Wiem jednak, że mnie
nie zabijesz, to byłoby zbyt proste.
Syczę cicho kiedy siadasz na moich biodrach, wbijając paznokcie w
barki. Widzę ten błysk w twoich oczach z fascynacją śledzących
wypływającą z rozcięcia stróżkę krwi. Zacieśniasz więc uchwyt z
zadowoleniem obserwując, jak pojawia się więcej czerwonego płynu.
Czy moli? Bardzo. A najbardziej to, że na to pozwalam, że
nie próbuję cię powstrzymać, w jakikolwiek sposób temu zapobiec. Ale
już dawno przyrzekłem sobie, że jeśli chcę cię mieć przy sobie, muszę to
wytrzymać, zaakceptować twoją prawdziwą naturę. Naturę pustego –
drapieżnika i zabójcy. Teoretycznie największego wroga shinigami, którym
jestem. Ale ty już nie próbujesz zniszczyć mojego ciała, czy nawet
przejąć nad nim kontroli. Atakujesz moją duszę i honor. Ranisz głębiej,
niż mógłbyś to zrobić najostrzejszą kataną.
Pochylasz się, aby zlizać czerwona substancję, nie omieszkając
powiększyć rozcięcia zębami. Kiedy się odsuwasz, widzę oczy
przepełnione chęcią zadania bólu. Teraz już wiem, że będzie tylko
gorzej.
Uśmiechasz się ujmująco, a mnie przechodzi dreszcz strachu. Wyciągasz
dłoń, zbliżając ją do mojej twarzy, na co odruchowo próbuję odsunąć
się w bok. Mrużysz oczy ze złością i szybkim ruchem przesuwasz
paznokciami po moich obojczykach, tworząc kolejna rankę. To było
ostrzeżenie i zdaję sobie z tego sprawę. Nie bronię się już, gdy
ponownie próbujesz dotknąć mojej twarzy. Pozwalam, aby twój palec
przesunął się po mojej skroni, muskając policzek. Przesuwasz nim po
linii żuchwy, kończąc na brodzie. Delikatnie unosisz ją w górę i
ponownie się pochylasz. Czuję twój gorący oddech na wyeksponowanej
szyi. Przysuwasz się bliżej i muskasz ją miękkimi wargami, by potem
zacząć składać na niej pocałunki.
Powoli zaczynam odczuwać przyjemność. Zawsze chcesz, abym
się zrelaksował i całkowicie oddał w twoje ręce. Rozluźniam się i
pozwalam ci na coraz więcej. Początkowy strach i rozżalenie ustępują
przyjemności. Jednak wciąż – w głębi ducha – nie czuje się całkowicie
bezpieczny. Wiem, że w każdej chwili ponownie możesz mnie zranić,
zrobić to, co akurat przyjdzie ci na myśl.
Rozchylasz usta, a gorący język delikatnie prześlizguje się po
skórze. Wzdycham przymykając powieki i bardziej odchylam głowę w tył.
Uśmiechasz się. Czuję jak twoje wargi układają się w tak dobrze znany
mi kształt. „Dziwka” mruczysz, a twój język ponownie przesuwa się po
odsłoniętej skórze.
Nienawidzę tego słowa. Wypływające z pomiędzy Twoich warg
przyprawia mnie o mdłości. Znów nasuwają się wątpliwości. Czy
powinienem ci na to wszystko pozwalać i biernie czekać na każdy kolejny
ruch? Może jednak to nie ma sensu, a wszystko jest tylko grą, w którą
mnie wciągnąłeś? Nie, ganię się mentalnie. Wiem, że to tylko chwilowy
stan, a za godzinę wszystko wróci do normy. Rano znów przywitasz mnie
uśmiechem, wplatając palce we włosy.
Wzdychasz, prostując się. Otwieram oczy, czekając na kolejny twój
ruch. Przyglądasz mi się jakby z namysłem. Zsuwasz dłoń z mojej szyi na
obojczyki, później niżej na zapięcie koszuli. Trzema palcami rozpinasz
kolejne guziki, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
Testujesz mnie. Sprawdzasz, czy twoja zdobycz spróbuje ucieczki. Możesz tylko o tym pomarzyć.
Zawieram te słowa w moim spojrzeniu, patrząc prosto w złote tęczówki.
Doczekawszy się takiej, a nie innej reakcji z mojej strony,
lubieżnie oblizujesz usta. Przełykam ślinę czując, jak ciepło gromadzi
się w moim podbrzuszu. Odczuwam coraz większe podniecenie, a ty, jakby
czytając mi w myślach, ocierasz się o mnie. Z ust wyrywa mi się jęk, a
biodrami szarpię w gorę. Byleby być jak najbliżej tego ciepła. Ciała,
które dostarcza mi przyjemności. „Dziwka”, mruczysz ponownie,
przesuwając dłońmi w dół mojego odsłoniętego torsu. Uśmiechasz się,
zadowolony z tego co wyczuwasz. Nigdy nie byłem chuderlakiem, a budowa
mojego ciała najwyraźniej ci odpowiada. Ponownie suniesz dłońmi po moim
torsie, tym razem w górę. Zatrzymujesz je na stwardniałych już
sutkach. Ściskasz je delikatnie, a ja wyginam się w łuk pod twoim
dotykiem. Z pomiędzy moich warg wyrywa się jęk, kiedy bierzesz lewy w
usta, prawy stymulując dłonią. Przesuwasz po nim językiem, a ja
rozchylam usta z sapnięciem. Pieszczoty przybierają na intensywności, a
bicie mojego serca i oddech przyspieszają. Wypuszczasz sutek z ust i
po raz ostatni trącasz go czubkiem języka.
To niesamowite, że za każdym razem odczuwam wszystko tak intensywnie.
Mościsz się pomiędzy moimi nogami i powolnym ruchem rozpinasz pasek,
później guziki jeansów i rozporek. Zsuwasz spodnie z mich bioder i
niemal natychmiast odczuwam ulgę kiedy przestają uciskać mój nabrzmiały
już członek. Uchylam powieki, ale nie patrzysz na mnie. Z delikatnym
uśmiechem spoglądasz na wybrzuszenie w bokserkach, a ja zaciskam powieki
speszony. Czuję się potwornie. Otwieram gwałtownie oczy i wciągam
powietrze przez zęby, kiedy wsuwasz dłoń pod bieliznę i pocierasz nią o
moją męskość. Patrzysz wprost na mnie, wolną dłonią sięgając do
zapięcia swojej koszuli. Uśmiechasz się rozpinając kolejne guziki, a ja
zaczynam tracić nad sobą panowanie. Właśnie ten moment wybierasz
sobie, aby wstać i odejść kilka kroków od łóżka.
To moja szansa. Właśnie teraz powinienem wziąć nogi za pas i
unikać cię co sił. Jednak niemal natychmiast odrzucam ta myśl. Nigdy
nie uciekam, a powód jest prosty. Po prostu nie potrafię sobie tego
zrobić.
Zafascynowany patrzę jak powolnymi ruchami pozbywasz się rozpiętej
koszuli, później spodni, a na końcu bokserek. Prostujesz się, stając
tak przede mną nagi, wyeksponowany. Prześlizguję wzrokiem po tak znanym
mi ciele, badając na nowo każdy szczegół. Zaczynam od twarzy, poprzez
umięśniony tors, kończąc na nabrzmiałej męskości. Próbuje przełknąć
gulę w gardle i podnoszę wzrok napotykając złote tęczówki.
Zawsze pozwalasz mi na chwilę zastanowienia. Nauczyłem się
już, że od tego momentu zrobisz na prawdę to co zechcesz i nie
przerwiesz. Tak jakby puszczały wszystkie dotychczasowe zahamowania.
Możesz dostarczyć mi niesamowitej rozkoszy, lub ogromnego bólu.
Scyzoryk? Proszę bardzo. To już było. A ja nigdy jeszcze nie wybrałem
innej opcji niż ta, którą wybiorę i teraz. Wiem czego oczekujesz.
Nauczyłem się tego przez 14 tych szczególnych nocy. Ciekawe, czy
pozwoliłbyś mi teraz odejść? Może tak, może nie. Ale ja nie zastanawiam
się nad tym dłużej, wypowiadając te trzy słowa, na które czekasz.
„Jestem twoją dziwką” szepczę, wyrażając zgodę na wszystko co się teraz wydarzy.
Uśmiechasz się z satysfakcją, powolnymi krokami zbliżając do łóżka.
Czuje się tak, jakby wszystko miało się zaraz zacząć od
nowa. A jednak tak nie jest. To tylko kolejny etap gry. Twojego
polowania.
Materac ugina się pod twoim ciężarem, kiedy ponownie mościsz się
pomiędzy moimi udami. Od razu przechodzisz do działania. W końcu na to
czekałeś, prawda? Pochylasz się przesuwając ustami po moim prawym
obojczyku. Schodzisz niżej i wysuwając język posuwasz się w dół. Przez
klatkę piersiową i brzuch, docierasz do pępka. Napinam mięśnie kiedy
wsuwasz język do jego wnętrza. Oddycham ciężko, kiedy równocześnie
przesuwasz dłońmi po moim podbrzuszu, zmierzając do jednego. Schodzisz
ustami niżej, do gumki moich bokserek.
Chwytasz zębami za materiał i zsuwasz je z moich bioder.
Jezu, chyba nie zamierzasz…
Z ust wyrywa mi się kolejny jęk, kiedy przesuwasz śliskim, gorącym
językiem po trzonie penisa. Zgarniam prześcieradło i gniotę je w
dłoniach, zaciskając je w pięści. Mój oddech staje się urywany, a tętno
przyspiesza. Przez ciało przechodzą dreszcze. Jęczę, kiedy raz za razem
ponawiasz czynność. Od ścian pokoju odbija się mój ciężki oddech, a po
chwili i twój chichot. Wyraźnie zadowalają cię moje reakcje.
Przerywasz pieszczoty, odsuwasz się i opierasz dłonie o moja pierś,
która unosi się w szaleńczym tempie. Kręcisz przecząco głową, a na
twoich ustach pojawia się uśmiech samozadowolenia.
Torturujesz mnie. Dostarczasz mi przyjemności i przestajesz
robić cokolwiek. To gra, prawda? Bawisz się ze mną w kotka i myszkę,
sprawdzając ile jeszcze wytrzymam. Odpowiedź jest prosta – niewiele.
Jakby czytając mi w myślach, zmieniasz pozycję i klękasz. Chwytasz
za pierwszą lepszą poduszkę leżąca obok, unosisz moje biodra i
podsuwasz ją pode mnie. Posłusznie unoszę nogi w gorę, zginając je w
kolanach. Zaciskam powieki w oczekiwaniu na rozdzierający ból. Już po
kilku sekundach otwieram je z krzykiem, kiedy wchodzisz we mnie
brutalnie, bez przygotowania. Tak jak lubisz. Od razu poruszasz się
szybko, wbijając się jak najgłębiej. Ja zaciskam dłonie w pięści,
próbując się rozluźnić. Nie jest to łatwym zadaniem, kiedy czuje się
tak, jakby coś rozrywało mnie od środka. Nie zwracasz uwagi na moje
cierpienie, a twój oddech staje się spazmatyczny. W pokoju roznoszą się
jęki – twoje rozkoszy, moje bólu.
Kiedy tracisz nad sobą panowanie jest inaczej niż zwykle.
Dziko i bez zahamowań. Ranisz mnie ale i doprowadzasz do granic
wytrzymałości. Nigdy nie chciałem się do tego przed sobą przyznać, ale
prawda jest taka, że na to czekam. Na seks i na cierpienie, które mi za
każdym razem serwujesz. Na te noce, podczas których stajesz się
nieobliczalny.
Wystarczy kilka minut, a i ja zaczynam odczuwać przyjemność z tego
co robisz. Krew wypływająca ze zranień odpowiednio nawilża i przynosi
ulgę. Rozkosz łączy się z cierpieniem. Jęk miesza z jękiem. Z każdym
kolejnym pchnięciem ocierasz się brzuchem o moją erekcję, a penis w
moim wnętrzu o prostatę. Teraz już nie myślę. Całkowicie oddaję się w
twoje ręce i jękami błagam o więcej. A ty mi to dajesz. Przyspieszasz i
pogłębiasz pchnięcia. Wbijasz paznokcie w moje ciało. Drapiesz tam,
gdzie tylko dotrą twoje dłonie. Gryziesz kark, klatkę piersiową i
szyję. Nie wiem już gdzie się znajduję. Moje zmysły reagują tylko na
twoje poczynania. Czuję, że zbliża się ten upragniony moment. Ciepło
kumuluje się w moim podbrzuszu. Moim ciałem wstrząsają gwałtowne
dreszcze i dochodzę z przeciągłym jękiem brudząc spermą nas obu. Ty
jednak nie zaprzestajesz ruchów w targanym orgazmem ciele. Napinające
się mięśnie zwiększają tylko przyjemność, którą odczuwasz. Dochodzisz
więc kilka chwil po mnie, wyginając ciało w łuk.
Boże. Nie masz pojęcia jak wygląda teraz twoja twarz.
Ciężko opadasz na moja klatkę piersiowa i trwasz tak kilka chwil, po
jakimś czasie zasypiając. Oddycham głośno i głęboko, próbując uspokoić
szaleńczo bijące serce. Po kilku minutach mam na tyle siły, by
zepchnąć cię z siebie i nakryć kołdrą. Sam opieram się na łokciu i
przyglądam uśpionej
twarzy.
Mimo, ze czekałem na ta noc, czuje ulgę, że to już koniec.
Pragnę, aby wszystko jak najszybciej wróciło do normy. Wiem, że rano
właśnie tak się stanie i uśmiecham się na tą myśl. Wplatam palce w
białe włosy, przepuszczając je między palcami
„Dobranoc Shiro, kocham cię.”
No dalej, rozkręćcie się, kochani! Ja tu czekam na komentarze!
Boskie... ♥
OdpowiedzUsuńBez komentarza ~ <3
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać ale to było boskie
OdpowiedzUsuńklaniam się twojej wyobraźni
Cudowne :3
OdpowiedzUsuńO. Mój. Boże. Głębokie, świetne..!
OdpowiedzUsuń