Uwaga!

Blog zawiera treści opisujące związki męsko-męskie. Jeżeli coś Ci nie pasuje - wypad. Nie życzę sobie obraźliwych i niewybrednych komentarzy. Resztę zapraszam! ;3
Fandomy: Bleach, Kuroshitsuji, Kuroko no Basuke, czasem może jakis inny :3

piątek, 31 sierpnia 2012

Demoniczna gra (Sebastian x Claude +12)

No. To walnęło mi się ficka z Kuroshitsuji. Macie tutaj akcję z dwoma demonami, może niektórym się spodoba :3
Smacznego!

 Sebstian z zainteresowaniem obserwował miotającego się po komnacie panicza. Jakiś czas temu dostali kolejne zaproszenie do rezydencji Aloisa Trancy, co najwyraźniej niezbyt mu odpowiadało. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, kiedy hrabia usiadł w końcu w swoim fotelu, próbując się uspokoić.
- Może miałby panicz ochotę na herbatę? - zagadnął uspokajającym tonem - zapewniam, że odpowiednia mieszanka pozwoli ukoić nerwy.
- Nie herbaty teraz potrzebuję - mruknął ten.
- Czego więc panicz oczekuje?
- Jesteś w stanie jakoś wpłynąć na Trancy'ego, żeby dał mi spokój? - zapytał ostro, nie ukrywając jednak przy tym nadziei.
- Oczywiście, paniczu. - odpowiedział lokaj zgodnie z prawdą.
- Zrób więc, co uważasz za słuszne, byleby osiągnąć zamierzony cel. Nie możesz się go po prostu pozbyć, to wzbudziłoby podejrzenia - wymamrotał zamyślony - to jest rozkaz - dodał jeszcze, aby upewnić się, że demon wykona polecenie z należytym zaangażowaniem.
- Tak, mój Lordzie. - odpowiedział Sebastian, kłaniając się nisko, a jego mieniące się szkarłatem oczy błyszczały w półmroku.
Skrzyżował jeszcze spojrzenia z hrabią, po czym wyszedł z pokoju ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Ruszył korytarzem, po drodze gasząc świece. Nudził się, bo jego panicz nie był ostatnio zbyt rozmowny. Z powodu braku lepszego zajęcia wyszło tak, że już od jakiegoś czasu miał przygotowany plan i w końcu doczekał się odpowiedniego polecenia, aby go wykorzystać. Uśmiechnął się delikatnie przyspieszając kroku, kiedy tylko zatrzasnęły się za nim drzwi posiadłości. Będzie zabawnie.

______________________________________________________

- No dalej, przestań się ukrywać, doskonale wiem, że tu jesteś - szepnął Sebastian w przestrzeń stojąc pośrodku ogrodu w rezydencji Trancy'ch.
- Jak zwykle nieomylny - mruknął Claude wyłaniając się zza krzewu róż - czego chcesz?
- Mój panicz aktualnie smacznie śpi, więc postanowiłem złożyć ci wizytę. Jeśli się oczywiście nie narzucam. - powiedział Michaelis uśmiechając się.
- Jeśli sądzisz, że nabiorę się na te łgarstwa, to się mylisz. - odpowiedział z kpiną drugi demon - mów prawdę.
- Prawdę? - rzucił Sebastian udając zdziwienie - Jak już powiedziałem, przyszedłem w odwiedziny.
- Nie kpij ze mnie - warknął lokaj poprawiając okulary.
- I vice versa, mój drogi. Urażasz moją dumę, twierdząc, że kłamię.
- Naprawdę sądzisz, że... - zacząć demon urywając w pół słowa, kiedy Sebatian zrobił krok w jego stronę. Niemal natychmiast w jego dłoni pojawiły się elementy zastawy stołowej, a on sam przyjął pozycję obronną. Sebastian westchnął zrezygnowany.
- Najpierw posądzasz mnie o kłamstwo, a teraz myślisz, że zamierzam zrobić ci krzywdę? Doprawdy, potrafisz być okrutny.
Claude zmarszczył brwi, ale trochę się rozluźnił.
- Tak lepiej - zamruczał Sebastian znów posuwając się krok w przód. Kroczek po kroczku i znalazł się w odległości pół metra od drugiego demona.
- Nie musisz udawać opanowanego, doskonale wiem czego chcesz - uśmiechnął się Michaelis przesuwając palcem po piersi demona. Ten drgnął lekko, ale się nie dosunął.
- Co zamierzasz? - spytał patrząc wprost w szkarłatne tęczówki.
- Nic takiego, chcę się tylko trochę rozerwać - uśmiechnął się demon.
Podszedł bliżej , pochylając się. Delikatnie i powoli poluzował krawat i rozpiął pierwszy guzik koszuli. Spojrzał dla pewności w złote oczy i doczekując się niemej zgody pochylił się, chuchając na szyję mężczyzny. Zadowolony przyspieszonym oddechem demona wysunął język i samym jego czubkiem przesunął po delikatnej, a mimo to twardszej niż jakikolwiek materiał skórze.
- Dlaczego to robisz? - mruknął Faustus.
- Dlaczego? - mruknął Sebastian odsuwając się lekko, by spojrzeć na twarz lokaja - zwykła zachcianka - odpowiedział z uśmiechem, wracając do przerwanej czynności.
Pchnął demona na drzewo, rozpinając kolejny guzik jego koszuli. Przesunął dłonią po rozgrzanej skórze torsu, jednocześnie delikatnie przygryzając ucho partnera, po którego plecach przebiegł dreszcz. Przesunął wilgotnymi ustami po linii szczęki, w końcu delikatnie całując Claude w usta. Przesunął po nich językiem prosząc o zgodę na więcej. Fautus rozchylił wargi, czego Sebastian nie omieszkał nie wykorzystać. Pogłębił pocałunek, przesuwając obie dłonie na szyję demona. Stwierdził, że był już wystarczająco zdekoncentrowany, by wcielić plan w życie.
Zęby niemal natychmiast zostały zastąpione przez ostre jak brzytwy kły, a paznokcie zamieniły się w długie szpony. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Wgryzł się w usta demona, pazury zatapiając w jego szyi i rozszarpując ją na strzępy. Bezwładne ciało mężczyzny opadło na miękką trawę, a malownicza zdaniem Sebastiana szkarłatna kałuża, zdawała się powiększać z sekundy na sekundę.
- Demon demonowi nierówny - podsumował Michaelis beznamiętnie wpatrując się w martwe ciało - jesteś śmieciem.
Obrócił się na pięcie i poprawiając krawat, ruszył w drogę powrotną do rezydencji swojego panicza.

______________________________________________

- Więc wszystko przebiegło bez problemu? - upewnił się Ciel Phantomhive uważnie lustrując sylwetkę swojego lokaja.
- Oczywiście. Rozkaz panicza jest dla mnie świętością - odpowiedział Sebastian.

Zadanie wykonane, taki smarkacz jak Alois Trancy jest niczym bez swojego demona.

środa, 29 sierpnia 2012

Lwia odwaga. (Kuroko x Kagami +12)

"Dzikie zwierze". Tak mnie od jakiegoś czasu nazywają. Nie wiem, czy wszyscy w szkole się na mnie uwzięli i uknuli spisek, czy na prawdę tak wyglądam. Zaciskam zęby, kiedy po raz kolejny słyszę te słowa, wypowiedziane szeptem przez jakąś dziewczynę z drugiego roku. Niby powinny mieć pozytywne znaczenie, bo opisują mój styl gry w kosza. Osobę, która pokonała już dwóch członków sławnego Pokolenia Cudów. Mimo, że przegrana z Aomine była bolesnym ciosem, teraz przed każdym treningiem nabieram jeszcze więcej chęci do gry. Tak, przegrana mnie wzmocniła, a siła z która z pewnością wkrótce znów będę musiał się zmierzyć mnie nakręca. Jestem nienormalny, mówią niektórzy. Wracając do głównego wątku, te dwa słowa, które mnie irytują, powinny mi schlebiać. Jest jednak przeciwnie, bo chodź na boisku do mnie pasują, poza nim stają się ciężarem. Lew, który nie ma odwagi, jest do niczego. Sami zaraz zrozumiecie, co mam na myśli.

.

Wchodzę do szatni, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu błękitnych włosów. Nie cierpię, kiedy ich właściciel mnie zaskakuje, wyrastając z pod ziemi tuż przede mną. To irytujące. Nie zauważywszy jednak Kuroko, zamykam za sobą drzwi szatni.
- Yo - witam się ze wszystkimi zwyczajowo. Po kolei odpowiadają mi wszyscy obecni w pomieszczeniu, podczas gdy ja kieruję się w stronę swojej szafki. Wsuwam kluczyk do zamka i przekręcam go dwa razy. Otwieram drzwiczki, wkładam do środka kurtkę i wyciągam strój na trening.
- Witaj, Kagami-kun - słyszę ze swojej prawej strony i niemal nie dławię się własną śliną. Odwracam gwałtownie głowę w stronę przybysza i napotykam niebieskie oczy. Cholera, znowu na to pozwoliłem. Ostatnio starałem się go zawsze wychwytywać wzrokiem. Cholernie nie lubię, kiedy mnie zaskakuje bo... wtedy czuję się niezręcznie. Ciężko wytrzymać spojrzenie tych szafirowych oczu, kiedy leci się na ich właściciela. Tak, to jest właśnie mój problem. Kuroko Tetsuya, mój cień.
- Mógłbyś przestać tak mnie straszyć? - mamroczę, zrywając kontakt wzrokowy.
- Wcale nie miałem takiego zamiaru - odpowiada chłopak - cały czas siedziałem w szatni.
- Jak zwykle - wzdycham, zamykając drzwiczki szafki. Ściągam z siebie koszulkę i w przelocie rejestruję, że Kuroko mi się przygląda.
- Czego się gapisz? - pytam nieprzyjemnie, rzucając T-shirt na ławkę. Tak na prawdę zżera mnie ciekawość, ale za nic nie dam tego po sobie poznać.
- Zastanawiałem się tylko, jakim cudem nasza trenerka widzi liczby, kiedy patrzy na nasze ciała. Ja jakoś nie potrafię nic dostrzec - odpowiada niewinnie. Cóż, jak zwykle moje wyobraźnia za bardzo szaleje, skoro liczyłem na inna odpowiedź.
- Hej, Kagami, nie wiesz czasem gdzie się podziewa Hyuuga? - pyta ktoś, przerywając naszą rozmowę. Może to i dobrze, zwłaszcza dla mnie.
- Wspominał coś wczoraj, ze trochę się spóźni - mówię, zakładając spodenki ze stroju. Dlaczego mam wrażenie że Kuroko cały czas się na mnie gapi? Chyba zaczynam wariować. Wstaję i nie zwracając uwagi na resztę, udaję się do sali gimnastycznej. Nie dziwię się, kiedy niższy chłopak przycupuje na ławce, tuż obok mnie. Cień to cień, taka jego rola, prawda? Trochę jednak dziwne, że robi to nawet poza boiskiem. W przeciągu kilku minut na sali zbiera się cała drużyna i zaczyna się przemówienie naszej trenerki. Oczywiście nie słucham zbyt uważnie, jak zwykle. Minigra. To jedno słowo sprawia, że w końcu skupiam się na jej słowach. Uśmiecham się pod nosem, wreszcie jakiś ciekawszy trening. Po upływie kolejnych paru minut dzieli nas na dwie grupy. Tym razem składy są mieszane, pierwszokalsiści z drugoklasistami. No dalej, grajmy już, niecierpliwię się w myślach. W końcu dostajemy koszulki do narzucenia na siebie i wychodzimy na boisko. Jestem w drużynie z Kuroko, a jakżeby inaczej. Nie, żebym narzekał. Grę rozpoczyna gwizdek i pewny swego wyskakuję po piłkę. Nie myliłem się i już po chwili dostaję ją podaniem z powrotem i ruszam do kosza przeciwnej drużyny. Po prostu kocham to uczucie. Mijam jednego napastnika, a kiedy na mojej drodze staje dwóch obrońców podają piłkę do Kuroko i mijam ich. Już sekundę później dostaję ją celnym podaniem wprost do rąk. Trzeba mu przyznać, że w podaniach nie ma sobie równych. Wybijam się i z pełną siłą wykonuję wsad do kosza.
- To jest za proste - parskam, na co Tetsuya uśmiecha się delikatnie. Zauważyłem, ze uśmiech rzadko widnieje na jego twarzy, być może dlatego walczę o każdy kolejny z takim uporem. Cały mecz wygląda podobnie. W zasadzie od początku wiadomo było, która drużyna jest skazana na porażkę, więc absolutnie nie jestem zdziwiony wynikiem. Zmęczeni, ociekając potem wracamy do szatni, a ja nie mażę o niczym innym niż o prysznicu. Wyciągam więc z szafki potrzebne ubrania, żel i ręcznik i udaję się do kabiny. Dziwne. Wszystkie są wolne. Ze ściągniętymi brwiami wieszam ręcznik na zewnątrz, na haczyku, dopiero po chwili przypominając sobie, że cały team umówił się na spotkanie w pizzeri. Oczywiście ja nie mam ochoty na takie rzeczy. Po powrocie do domu, od razu wyparuje z niego z powrotem na dwór, z piłką do kosza w dłoniach. Zamykam drzwi, a magnesik trzyma je na właściwym miejscu. Nie ma zamka ale są delikatnie przezroczyste, więc raczej nikt nie wlezie mi do środka. Ściągam ubrania, przewieszając je przez drzwi i odkręcam wodę. Wzdycham cicho, kiedy spływa po moich plecach i torsie. Rozluźniam się z każdą sekundą i w końcu udaje mi się całkowicie uspokoić oddech i bicie serca. Pozwalam sobie na kilka minut stania w bezruchu, by w końcu wziąść się za mycie. W sumie nie minęło więcej niż dziesięć minut, a już stoję przed szafką, owinięty w pasie ręcznikiem. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że na drzwiach drugiej kabiny wiszą ciuchy Kuroko. W tej samej chwili, wspomniany osobnik wychodzi z niej, również owinięty ręcznikiem. Cholera, jest bardzo źle, panikuję w myślach, kiedy nie moge oderwać wzroku od jego ciała. Jest drobny, za to prezentuje się naprawdę dobrze, zwłaszcza, kiedy woda skapując z jego włosów ścieka wzdłuż jego torsu, wsiąkając w ręcznik.
- Wszystko w porządku, Kagami-kun? - pyta, stając przede mną. Kiwam głową. Odsuń się, myślę spanikowany. Chłopak marszczy brwi i przykłada dwa palce do mojej szyi. Po chwili odrywa je gwałtownie, patrząc na mnie ze strachem.
- Serce wali Ci jak szalone - mówi zaniepokojony.
- Wszystko okej, na prawdę - zapewniam go. O dziwo mój głos brzmi tak, jak zwykle. Jednak to jest właśnie to, o czym mówiłem na początku. Dzikie zwierze. Drapieżnik, który boi się zaatakować swoja ofiarę. Śmieszne. Zaciskam pięści, decyzja zapadła.
- Może powinieneś... - zaczyna, ale tym razem nie pozwalam mu dokończyć. Popycham go gwałtownie na szafkę, odgradzając drogę ucieczki. Z jednej strony robię właśnie to, co chciałam zrobić od bardzo dawna, z drugiej, mam ochotę zdzielić się przez łeb za głupotę. Oddycham ciężko przez nos, patrząc w niebieskie oczy. Doprowadzają mnie do szału.
- Zrób to - mówi Kuroko, patrząc wprost na mnie. Po przyswojeniu tych dwóch słów niemal tracę grunt pod nogami i wpatruję się w niego w szoku.
- Co? - pytam skołowany.
- Zrób to - powtarza, jak małemu dziecku - to przed czym właśnie się powstrzymujesz.
- Ale... - zaczynam, kiedy chłopak unosi się na palcach, cmokając mnie w usta. Patrząc w przestrzeń, mrugam kilkukrotnie. Czy on właśnie zrobił to, co myślę? Z powrotem skupiam się na jego twarzy i nabieram pewności, że się nie pomyliłem. Tetsuya patrzy na mnie wyczekująco i mam wrażenie, że ma lekko zaróżowione policzki. To mi wystarczy. Puszczają wszystkie więzy, które do ten pory mnie powstrzymywały. Pochylam się i łączę nasze usta w pocałunku. Uczucie jest po prostu wspaniałe. Chłopak oplata mnie ramionami w pasie, przekrzywiając głowę. Rozchyla usta, czego nie omieszkam nie wykorzystać. Przesuwam językiem po dolnej wardze, zlizując kilka kropel wody, pozostałości po niedawno zakończonym prysznicu. Wsuwam język do wnętrza jego ust, delikatnie prześlizgując nim po zębach. Kuroko nie pozostaje bierny. Trąca mój język własnym, paznokciami delikatnie przesuwa po moich plecach. Po prostu nie mogę się powstrzymać i przygryzam wargę chłopaka, zlizując wypływająca z maleńkiego rozcięcia krew. Odrywam się od jego ust, zamroczonym wzrokiem patrząc mu w oczy. Wystarczy jeden delikatny uśmiech i wiem, że wszystko jest i będzie w porządku. Lew w końcu zdobył się na odwagę, by zaatakować ofiarę. Chociaż poniekąd w tej konkretnej sytuacji role były odwrócone, nie sprawia mi to żadnej różnicy. Wtulam twarz w błękitne włosy, wdychając ich zapach.
- Nareszcie - mamroczę cicho. Odpowiedzią jest cichy śmiech zawodnika widmo, mojego prywatnego, nietykalnego cienia.

Ta jedna noc (HichiIchi +18)

„Dziwka” szepczesz popychając mnie na łóżko.

Nie opieram się. Czy to miałoby jakikolwiek sens? Patrzę na ciebie próbując sobie wmówić, że się opanujesz, że amok zniknie i nie powtórzy się więcej to, co dzieje się każdego miesiąca. Ten jeden jedyny dzień, w którym instynkt całkowicie przejmuje nad tobą kontrolę. Dzień, w którym stajesz się drapieżnikiem, prawdziwym pustym, którego powinienem się bać. Czy czuję strach? Oczywiście. Wiem jednak, że mnie nie zabijesz, to byłoby zbyt proste.

Syczę cicho kiedy siadasz na moich biodrach, wbijając paznokcie w barki. Widzę ten błysk w twoich oczach z fascynacją śledzących wypływającą z rozcięcia stróżkę krwi. Zacieśniasz więc uchwyt z zadowoleniem obserwując, jak pojawia się więcej czerwonego płynu.

Czy moli? Bardzo. A najbardziej to, że na to pozwalam, że nie próbuję cię powstrzymać, w jakikolwiek sposób temu zapobiec. Ale już dawno przyrzekłem sobie, że jeśli chcę cię mieć przy sobie, muszę to wytrzymać, zaakceptować twoją prawdziwą naturę. Naturę pustego – drapieżnika i zabójcy. Teoretycznie największego wroga shinigami, którym jestem. Ale ty już nie próbujesz zniszczyć mojego ciała, czy nawet przejąć nad nim kontroli. Atakujesz moją duszę i honor. Ranisz głębiej, niż mógłbyś to zrobić najostrzejszą kataną.

Pochylasz się, aby zlizać czerwona substancję, nie omieszkając powiększyć rozcięcia zębami. Kiedy się odsuwasz, widzę oczy przepełnione chęcią zadania bólu. Teraz już wiem, że będzie tylko gorzej.
Uśmiechasz się ujmująco, a mnie przechodzi dreszcz strachu. Wyciągasz dłoń, zbliżając ją do mojej twarzy,  na co odruchowo próbuję odsunąć się w bok. Mrużysz oczy ze złością i szybkim ruchem przesuwasz paznokciami po moich obojczykach, tworząc kolejna rankę. To było ostrzeżenie i zdaję sobie z tego sprawę. Nie bronię się już, gdy ponownie próbujesz dotknąć mojej twarzy. Pozwalam, aby twój palec przesunął się po mojej skroni, muskając policzek. Przesuwasz nim po linii żuchwy, kończąc na brodzie. Delikatnie unosisz ją w górę i ponownie się pochylasz. Czuję twój gorący oddech na wyeksponowanej szyi. Przysuwasz się bliżej i muskasz ją miękkimi wargami, by potem zacząć składać na niej pocałunki.

Powoli zaczynam odczuwać przyjemność. Zawsze chcesz, abym się zrelaksował i całkowicie oddał w twoje ręce. Rozluźniam się i pozwalam ci na coraz więcej. Początkowy strach i rozżalenie ustępują przyjemności. Jednak wciąż – w głębi ducha – nie czuje się całkowicie bezpieczny. Wiem, że w każdej chwili ponownie możesz mnie zranić, zrobić to, co akurat przyjdzie ci na myśl.

Rozchylasz usta, a gorący język delikatnie prześlizguje się po skórze. Wzdycham przymykając powieki i bardziej odchylam głowę w tył. Uśmiechasz się. Czuję jak twoje wargi układają się w tak dobrze znany mi kształt. „Dziwka” mruczysz, a twój język ponownie przesuwa się po odsłoniętej skórze.

Nienawidzę tego słowa. Wypływające z pomiędzy Twoich warg przyprawia mnie o mdłości. Znów nasuwają się wątpliwości. Czy powinienem ci na to wszystko pozwalać i biernie czekać na każdy kolejny ruch? Może jednak to nie ma sensu, a wszystko jest tylko grą, w którą mnie wciągnąłeś? Nie, ganię się mentalnie. Wiem, że to tylko chwilowy stan, a za godzinę wszystko wróci do normy. Rano znów przywitasz mnie uśmiechem, wplatając palce we włosy.

Wzdychasz, prostując się. Otwieram oczy, czekając na kolejny twój ruch. Przyglądasz mi się jakby z namysłem. Zsuwasz dłoń z mojej szyi na obojczyki, później niżej na zapięcie koszuli. Trzema palcami rozpinasz kolejne guziki, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

Testujesz mnie. Sprawdzasz, czy twoja zdobycz spróbuje ucieczki. Możesz tylko o tym pomarzyć.
Zawieram te słowa w moim spojrzeniu, patrząc prosto w złote tęczówki.


Doczekawszy się takiej, a nie innej reakcji z mojej strony, lubieżnie oblizujesz usta. Przełykam ślinę czując, jak ciepło gromadzi się w moim podbrzuszu. Odczuwam coraz większe podniecenie, a ty, jakby czytając mi w myślach, ocierasz się o mnie. Z ust wyrywa mi się jęk, a biodrami szarpię w gorę. Byleby być jak najbliżej tego ciepła. Ciała, które dostarcza mi przyjemności. „Dziwka”, mruczysz ponownie, przesuwając dłońmi w dół mojego odsłoniętego torsu. Uśmiechasz się, zadowolony z tego co wyczuwasz. Nigdy nie byłem chuderlakiem, a budowa mojego ciała najwyraźniej ci odpowiada. Ponownie suniesz dłońmi po moim torsie, tym razem w górę. Zatrzymujesz je na stwardniałych już sutkach. Ściskasz je delikatnie, a ja wyginam się w łuk pod twoim dotykiem. Z pomiędzy moich warg wyrywa się jęk, kiedy bierzesz lewy w usta, prawy stymulując dłonią. Przesuwasz po nim językiem, a ja rozchylam usta z sapnięciem. Pieszczoty przybierają na intensywności, a bicie mojego serca i oddech przyspieszają. Wypuszczasz sutek z ust i po raz ostatni trącasz go czubkiem języka.

To niesamowite, że za każdym razem odczuwam wszystko tak intensywnie.

Mościsz się pomiędzy moimi nogami i powolnym ruchem rozpinasz pasek, później guziki jeansów i rozporek. Zsuwasz spodnie z mich bioder i niemal natychmiast odczuwam ulgę kiedy przestają uciskać mój nabrzmiały już członek. Uchylam powieki, ale nie patrzysz na mnie. Z delikatnym uśmiechem spoglądasz na wybrzuszenie w bokserkach, a ja zaciskam powieki speszony. Czuję się potwornie. Otwieram gwałtownie oczy i wciągam powietrze przez zęby, kiedy wsuwasz dłoń pod bieliznę i pocierasz nią o moją męskość. Patrzysz wprost na mnie, wolną dłonią sięgając do zapięcia swojej koszuli. Uśmiechasz się rozpinając kolejne guziki, a ja zaczynam tracić nad sobą panowanie. Właśnie ten moment wybierasz sobie, aby wstać i odejść kilka kroków od łóżka.

To moja szansa. Właśnie teraz powinienem wziąć nogi za pas i unikać cię co sił. Jednak niemal natychmiast odrzucam ta myśl. Nigdy nie uciekam, a powód jest prosty. Po prostu nie potrafię sobie tego zrobić.

Zafascynowany patrzę jak powolnymi ruchami pozbywasz się rozpiętej koszuli, później spodni, a na końcu bokserek. Prostujesz się, stając tak przede mną nagi, wyeksponowany. Prześlizguję wzrokiem po tak znanym mi ciele, badając na nowo każdy szczegół. Zaczynam od twarzy, poprzez umięśniony tors, kończąc na nabrzmiałej męskości. Próbuje przełknąć gulę w gardle i podnoszę wzrok napotykając złote tęczówki.

Zawsze pozwalasz mi na chwilę zastanowienia. Nauczyłem się już, że od tego momentu zrobisz na prawdę to co zechcesz i nie przerwiesz. Tak jakby puszczały wszystkie dotychczasowe zahamowania. Możesz dostarczyć mi niesamowitej rozkoszy, lub ogromnego bólu. Scyzoryk? Proszę bardzo. To już było. A ja nigdy jeszcze nie wybrałem innej opcji niż ta, którą wybiorę i teraz. Wiem czego oczekujesz. Nauczyłem się tego przez 14 tych szczególnych nocy. Ciekawe, czy pozwoliłbyś mi teraz odejść? Może tak, może nie. Ale ja nie zastanawiam się nad tym dłużej, wypowiadając te trzy słowa, na które czekasz.

„Jestem twoją dziwką” szepczę, wyrażając zgodę na wszystko co się teraz wydarzy.
Uśmiechasz się z satysfakcją, powolnymi krokami zbliżając do łóżka.

Czuje się tak, jakby wszystko miało się zaraz zacząć od nowa. A jednak tak nie jest. To tylko kolejny etap gry. Twojego polowania.

Materac ugina się pod twoim ciężarem, kiedy ponownie mościsz się pomiędzy moimi udami. Od razu przechodzisz do działania. W końcu na to czekałeś, prawda? Pochylasz się przesuwając ustami po moim prawym obojczyku. Schodzisz niżej i wysuwając język posuwasz się w dół. Przez klatkę piersiową i brzuch, docierasz do pępka. Napinam mięśnie kiedy wsuwasz język do jego wnętrza. Oddycham ciężko, kiedy równocześnie przesuwasz dłońmi po moim podbrzuszu, zmierzając do jednego. Schodzisz ustami niżej, do gumki moich bokserek.
Chwytasz zębami za materiał i zsuwasz je z moich bioder.

Jezu, chyba nie zamierzasz…

Z ust wyrywa mi się kolejny jęk, kiedy przesuwasz śliskim, gorącym językiem po trzonie penisa. Zgarniam prześcieradło i gniotę je w dłoniach, zaciskając je w pięści. Mój oddech staje się urywany, a tętno przyspiesza. Przez ciało przechodzą dreszcze. Jęczę, kiedy raz za razem ponawiasz czynność. Od ścian pokoju odbija się mój ciężki oddech, a po chwili i twój chichot. Wyraźnie zadowalają cię moje reakcje. Przerywasz pieszczoty, odsuwasz się i opierasz dłonie o moja pierś, która unosi się w szaleńczym tempie. Kręcisz przecząco głową, a na twoich ustach pojawia się uśmiech samozadowolenia.

Torturujesz mnie. Dostarczasz mi przyjemności i przestajesz robić cokolwiek. To gra, prawda? Bawisz się ze mną w kotka i myszkę, sprawdzając ile jeszcze wytrzymam. Odpowiedź jest prosta – niewiele.

Jakby czytając mi w myślach, zmieniasz pozycję i klękasz. Chwytasz za pierwszą lepszą poduszkę leżąca obok, unosisz moje biodra i podsuwasz ją pode mnie. Posłusznie unoszę nogi w gorę, zginając je w kolanach.  Zaciskam powieki w oczekiwaniu na rozdzierający ból. Już po kilku sekundach otwieram je z krzykiem, kiedy wchodzisz we mnie brutalnie, bez przygotowania. Tak jak lubisz. Od razu poruszasz się szybko, wbijając się jak najgłębiej. Ja zaciskam dłonie w pięści, próbując się rozluźnić. Nie jest to łatwym zadaniem, kiedy czuje się tak, jakby coś rozrywało mnie od środka. Nie zwracasz uwagi na moje cierpienie, a twój oddech staje się spazmatyczny. W pokoju roznoszą się jęki – twoje rozkoszy, moje bólu.

Kiedy tracisz nad sobą panowanie jest inaczej niż zwykle. Dziko i bez zahamowań. Ranisz mnie ale i doprowadzasz do granic wytrzymałości. Nigdy nie chciałem się do tego przed sobą przyznać, ale prawda jest taka, że na to czekam. Na seks i na cierpienie, które mi za każdym razem serwujesz. Na te noce, podczas których stajesz się nieobliczalny.

Wystarczy kilka minut, a i ja zaczynam odczuwać przyjemność z tego co robisz. Krew wypływająca ze zranień odpowiednio nawilża i przynosi ulgę. Rozkosz łączy się z cierpieniem. Jęk miesza z jękiem. Z każdym kolejnym pchnięciem ocierasz się brzuchem o moją erekcję, a penis w moim wnętrzu o prostatę. Teraz już nie myślę. Całkowicie oddaję się w twoje ręce i jękami błagam o więcej. A ty mi to dajesz. Przyspieszasz i pogłębiasz pchnięcia. Wbijasz paznokcie w moje ciało. Drapiesz tam, gdzie tylko dotrą twoje dłonie. Gryziesz kark, klatkę piersiową i szyję. Nie wiem już gdzie się znajduję. Moje zmysły reagują tylko na twoje poczynania. Czuję, że zbliża się ten upragniony moment. Ciepło kumuluje się w moim podbrzuszu. Moim ciałem wstrząsają gwałtowne dreszcze i dochodzę z przeciągłym jękiem brudząc spermą nas obu. Ty jednak nie zaprzestajesz ruchów w targanym orgazmem ciele. Napinające się mięśnie zwiększają tylko przyjemność, którą odczuwasz. Dochodzisz więc kilka chwil po mnie, wyginając ciało w łuk.

Boże. Nie masz pojęcia jak wygląda teraz twoja twarz.

Ciężko opadasz na moja klatkę piersiowa i trwasz tak kilka chwil, po jakimś czasie zasypiając. Oddycham głośno i głęboko, próbując uspokoić szaleńczo bijące serce. Po kilku minutach mam na tyle siły, by zepchnąć cię z siebie i nakryć kołdrą. Sam opieram się na łokciu i przyglądam uśpionej
twarzy.

Mimo, ze czekałem na ta noc, czuje ulgę, że to już koniec. Pragnę, aby wszystko jak najszybciej wróciło do normy. Wiem, że rano właśnie tak się stanie i uśmiecham się na tą myśl. Wplatam palce w białe włosy, przepuszczając je między palcami

„Dobranoc Shiro, kocham cię.”


No dalej, rozkręćcie się, kochani! Ja tu czekam na komentarze!

To się czyta, albo potem ucieka z piskiem!

Witam wszystkich serdecznie!
To w zasadzie mój pierwszy blog, który zakładam. Mam nadzieję na szerszy odzew niż na stronie, na której dotąd zamieszczałam moje teksty, więc proszę – nie krępujcie się komentować!
Oto prosty, kilku punktowy regulamin tego bloga:
1. Blog zawiera treści opisujące związki męsko-męskie, zarówno pod aspektem miłości psychicznej jak i fizycznej. Osoby, które tego nie trawią, niech opuszczą stronę, darowując sobie złośliwe czy wulgarne komentarze.
2. Notki będą się pojawiały średnio co tydzień. Mniej więcej, bo nigdy nie uda mi się pewnie tego robić co równy tydzień :)
3. Proszę nie spamować! Jeśli chcesz się pochwalić swoim blogiem napisz sensowny komentarz bod tekstem, tak abym wiedziała, że go w ogóle przeczytałeś/aś. Wtedy możesz śmiało dać swojego linka, na pewno zajrzę.
4. Proszę aby Wasze komentarze nie składały się wyłącznie z kilku słów ( „Boskie, czekam na więcej!” „Super, ja chcę jeszcze :D ” „Tym razem średnio, czekam na następny wpis.”) Można się bardziej postarać, hm? Chociaż ze dwa, trzy zdania, to nie boli :3
5. Będą tu teksty łagodne i ostrzejsze. Przy każdym tytule będę dodawała odpowiednie ostrzeżenie co do zawartości ( +12, +15, + 18)