Wybaczcie dzieciątka Wy moje, ale nic z tego. Mam kryzys twórczy połączony z brakiem czasu. Niedokończone AoKise kurzy się w folderze, kilka krótkich miniatur czeka na dokończenie. Nie jestem w stanie nic z siebie wycisnąć, nie w najbliższym czasie. Nie zamykam bloga, nic z tych rzeczy, po prostu nic tu nie zamieszczę. Na razie. Zaglądajcie raz w tygodniu, nóż widelec - może się uda.
Jeśli nie chcecie się stań no-lifem jak ja- nie grajcie w League of Legends, to ta gra pozbawia mnie życia ;-;
Kiedy uczucia przejmują kontrolę, nie walcz. Korzystaj z okazji.
Uwaga!
Blog zawiera treści opisujące związki męsko-męskie. Jeżeli coś Ci nie pasuje - wypad. Nie życzę sobie obraźliwych i niewybrednych komentarzy. Resztę zapraszam! ;3
Fandomy: Bleach, Kuroshitsuji, Kuroko no Basuke, czasem może jakis inny :3
Fandomy: Bleach, Kuroshitsuji, Kuroko no Basuke, czasem może jakis inny :3
sobota, 10 listopada 2012
piątek, 14 września 2012
Niespodzianka (HichiIchi +12)
Niestety po raz kolejny HichiIchi. Krótka miniaturka napisana w szkole. Przebolejecie to, hm? Następna notka będzie już z innego fandomu. Tak, z KnB, Black :3
Ichigo skręcał się z nerwów, a osoba spokojnie drepcząca obok niego zdawała się tego nie zauważać. Chłopak rzucił w jej stronę spojrzenie przepełnione wyrzutem.
- Niepotrzebnie się tak stresujesz - westchnął owy osobnik, rzucając mu kpiące spojrzenie.
- Akurat - odwarknął Kurosaki - nie mam zielonego pojęcia jak zareagują na takie rewelacje - dodał, ze złością kopiąc stojący mu na drodze kamień.
- Na którą z nich? - mruknął Hichigo doskonale zdając sobie sprawę, że denerwuje tym swojego Króla.
- Na obie - odwarknął rudzielec - i nie drażnij mnie, bo zmienię zdanie.
- Tak, tak... Ale na prawdę nie masz się czym denerwować. To Twoi przyjaciele, a z tego jak mi zdefiniowałeś to słowo wynika, że nie będzie problemu z ich akceptacją.
- Jesteś pustym - odpowiedział Ichigo niedowierzająco - myślałem, że masz na tyle oleju w głowie, żeby dojść do pewnych wniosków.
- To znaczy?
- Ichida jest Quincy'm, czyli osobą niszczącą twój gatunek, natomiast brat Inoue zginął właśnie z powodu hollowa. Na prawdę nie widzisz w tym żadnego problemu?
- Żadnego. - odpowiedział pewnie Shiro.
- Co za idiota - jęknął Ichigo.
Zbliżali się już do budynku szkoły więc nadchodziła chwila prawdy. Rudzielec przełknął ślinę widząc znajomą grupkę przed szkołą.
- Zachowuj się, jasne? - zastrzegł spoglądając ostro na hollowa.
- Tak, mój Królu. - sarknął Shiro niemal niezauważalnie pochylając się do ukłonu.
Ichigo warknął cicho, ale tego nie skomentował, bo przeszkodziła mu w tym Orihime.
- Witaj Kurosaki-kun! - zagadnęła wesoło, lecz jej mina zrzedła nieco gdy przeniosła wzrok na drugą osobę.
- Ty jesteś... - zaczął Ishida groźnie, jednak Shiro mu przerwał.
- Jego chłopakiem - dokończył Hichigo, bez skrępowania obejmując Ichigo w pasie.
Powietrze wokół nich zdało się zgęstnieć, zapadła cisza.
- Zabiję cię, miałeś być delikatny! - wywarczał Ichigo, obserwując wyrazy twarzy obecnych przyjaciół. Tylko Chad wydawał się być niewzruszony.
- Myślę, że dla tych min warto było zignorować to polecenie - rzucił hollow wesoło.
Ichigo skręcał się z nerwów, a osoba spokojnie drepcząca obok niego zdawała się tego nie zauważać. Chłopak rzucił w jej stronę spojrzenie przepełnione wyrzutem.
- Niepotrzebnie się tak stresujesz - westchnął owy osobnik, rzucając mu kpiące spojrzenie.
- Akurat - odwarknął Kurosaki - nie mam zielonego pojęcia jak zareagują na takie rewelacje - dodał, ze złością kopiąc stojący mu na drodze kamień.
- Na którą z nich? - mruknął Hichigo doskonale zdając sobie sprawę, że denerwuje tym swojego Króla.
- Na obie - odwarknął rudzielec - i nie drażnij mnie, bo zmienię zdanie.
- Tak, tak... Ale na prawdę nie masz się czym denerwować. To Twoi przyjaciele, a z tego jak mi zdefiniowałeś to słowo wynika, że nie będzie problemu z ich akceptacją.
- Jesteś pustym - odpowiedział Ichigo niedowierzająco - myślałem, że masz na tyle oleju w głowie, żeby dojść do pewnych wniosków.
- To znaczy?
- Ichida jest Quincy'm, czyli osobą niszczącą twój gatunek, natomiast brat Inoue zginął właśnie z powodu hollowa. Na prawdę nie widzisz w tym żadnego problemu?
- Żadnego. - odpowiedział pewnie Shiro.
- Co za idiota - jęknął Ichigo.
Zbliżali się już do budynku szkoły więc nadchodziła chwila prawdy. Rudzielec przełknął ślinę widząc znajomą grupkę przed szkołą.
- Zachowuj się, jasne? - zastrzegł spoglądając ostro na hollowa.
- Tak, mój Królu. - sarknął Shiro niemal niezauważalnie pochylając się do ukłonu.
Ichigo warknął cicho, ale tego nie skomentował, bo przeszkodziła mu w tym Orihime.
- Witaj Kurosaki-kun! - zagadnęła wesoło, lecz jej mina zrzedła nieco gdy przeniosła wzrok na drugą osobę.
- Ty jesteś... - zaczął Ishida groźnie, jednak Shiro mu przerwał.
- Jego chłopakiem - dokończył Hichigo, bez skrępowania obejmując Ichigo w pasie.
Powietrze wokół nich zdało się zgęstnieć, zapadła cisza.
- Zabiję cię, miałeś być delikatny! - wywarczał Ichigo, obserwując wyrazy twarzy obecnych przyjaciół. Tylko Chad wydawał się być niewzruszony.
- Myślę, że dla tych min warto było zignorować to polecenie - rzucił hollow wesoło.
czwartek, 6 września 2012
Do następnego (HichiIchi +18)
No to dzisiaj coś słodko-kwaśnego, we większości jednak słodkie. One-shot z moimi ulubieńcami w rolach głównych. Za błędy z góry przepraszam! Smacznego.
Niebieski, błękitny, biały, beżowy, żółty... Nie, jest ich o wiele więcej, myślę. Znów to samo, powietrze przesiąknięte jest wręcz zapachem codzienności. Idę korytarzem przyglądając się małym kamyczkom w posadzce, jakbym nie miał niczego lepszego do roboty. Prycham. Oczywiście, że nic takiego nie znajdę, to szkoła. Wszechobecny hałas cały czas nie pozwala o tym zapomnieć, a śmiechy odbijające się echem po korytarzu powoli zaczynają mi działać na nerwy. Unoszę wzrok napotykając ten sam widok, co na co dzień. Korytarz wypełniony uczniami wlokącymi się leniwie na kolejne zajęcia, bez entuzjazmu, bez chęci. Jestem jednym z nich, chodź może się trochę wyróżniam przez kolor moich włosów. Chodź ich nie farbowałem, mają kolor soczystej, dorodnej marchewki. Miewałem już z tego powodu nieprzyjemności, ale nie narzekam, zawsze może być gorzej. Przyglądam się obrazom i gazetkom wiszącym na ścianach, nie mając niczego innego do wyboru. Przesuwam wzrokiem po zniszczonych już okiennicach, gdzieniegdzie nawet popękanych. Przenoszę wzrok na poszczególnych uczniów. To wręcz zbiorowisko osobliwości. Na lewo mijam chłopaka o bladej cerze, zapadniętych policzkach, czarnych włosach i tym samym kolorem podkreślonymi oczami. Po prawej z kolei jego przeciwieństwo. Dziewczyna z powiekami pomalowanymi różowym cieniem i blond włosami. Krzywię się mimowolnie, kiedy uśmiecha się do mnie filuternie. Przyspieszam kroku, skręcając w inny korytarz. Może jak w końcu dojdę do sali, dane mi będzie się trochę zdrzemnąć. Widzę już konkretne drzwi, ale nie one przyciągają moją uwagę. Mój wzrok przyciąga para złotych tęczówek. Ich białowłosy właściciel stoi w grupce chłopaków ze swojego rocznika, ale nie to mnie niepokoi. Wzrok ten jest co najmniej dziwny. Taksujący, jakby przyglądał się mi z jakiegoś powody bardzo uważnie. Od razu kojarzy mi się to z jednym z programów na Animal Planet. Drapieżnik i ofiara. Potrząsam głową zrywając kontakt wzrokowy, ale przy wejściu katem oka jestem w stanie zauważyć delikatny, przebiegły uśmieszek widniejący na twarzy chłopaka. Niepokojące. Siadam na swoim miejscu w ławce, czekając na przybycie nauczyciela. Wtedy uczniowie trochę się uciszą, a ja będę mógł trochę pospać, przynajmniej taką mam nadzieję. Opieram policzek o dłoń ze znudzeniem wyglądając za okno, ale moje własne myśli wciąż mnie irytują. Dopiero teraz dotarło do mnie, ze właścicielem charakterystycznych, złotych oczu był nie kto inny jak Shirosaki Hichigo, szkolny huligan. Nie, mruczę w myślach. Huligan to nieodpowiednie słowo, to po prostu młody przestępca. Już kilka razy słyszałem plotki dotyczące jego osoby, a podejrzany uśmiech skierowany w moim kierunku nagle wydaje mi się przerażający. Co jeżeli..? Nie. Zaciskam gwałtownie powieki, zwracając się w stronę nauczyciela, który właśnie wszedł do sali. Wcześniej planowałem drzemkę, ale teraz zamierzam skupić się na lekcji, może to odgoni natrętne, nieprzyjemne myśli.
Godziny wlokły się powoli, ale udaje mi się zapomnieć o Shirosakim przez większość dnia. Teraz stoję przed szafką odkładając do jej wnętrza niepotrzebne książki. Wyciągam kurtkę, przekręcam kluczyk w zamku i już mam zamiar wrócić do domu, kiedy celne uderzenie w odpowiednie miejsce na szyi pozbawia mnie przytomności.
.
Pierwsza rzecz, która nie zgadza mi się po przebudzeniu to ucisk wokoło nadgarstków i kostek. Otwieram oczy, od razu odruchowo szarpiąc rękami, ale na niewiele się to zdaje. Oddycham płytko, a serce wali mi w piersi jak oszalałe. Rozglądam się dziko po pomieszczeniu, a mój mózg dochodzi do nieprzyjemnych wniosków. Jakiś skład, może magazyn. W każdym razie ciemna hala w której jestem uwięziony i oparty o skrzynię. Jeszcze raz próbuję się uwolnić, ale z tym samym skutkiem.
- Przestań już.
Niski, zadowolony głos dochodzi zza jednej skrzyń, więc czekam, aż jego właściciel pokaże mi się na oczy. Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy dostrzegam białe włosy i złote tęczówki. Mam przerąbane, myślę spanikowany, a to uczucie muszę mieć chyba doskonale wypisane na twarzy, bo mój oprawca uśmiecha się pobłażliwie. Podchodzi bliżej i coraz wyraźniej dostrzegam w półmroku jego sylwetkę. Echo kroków odbija się od ścian, a ja czuję się jak w jakimś tanim horrorze. Chłopak staje jakieś 2 metry ode mnie i z założonymi na piersi rękami, spogląda na mnie.
- Wiesz, że przyglądałem Ci się już od jakiegoś czasu? - pyta, jakby retorycznie, nie oczekując mojej odpowiedzi - Myślę, że to będzie już kilka tygodni.
A więc jakiś psychol obserwuje mnie od kilku tygodni, a ja zauważam to dopiero kilka godzin temu? Po prostu genialnie, cudownie wręcz!
- Czego chcesz? - pytam powstrzymując drżenie głosu. Boję się, to chyba oczywiste.
- Pytasz, jakbyś nie wiedział - uśmiecha się szeroko, ukazując rząd białych zębów. Kuca przede mną i teraz dzieli nas już tylko metr.
- Czy ja Ci wyglądam na dziewczynę? - warczę pomimo strachu. Zdaje się, że irytacja wzięła górę nad tym uczuciem.
- A czy Ty uważasz, że tak wyglądasz? - mruczy przekrzywiając głowę, a ja mam wrażenie, że się ze mną bawi.
- Nie.
- Właśnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z Twojej płci i nie jest to żaden problem, wręcz przeciwnie. W zasadzie nawet w damskich ciuszkach dalej wyglądałbyś na chłopaka - mówi przesuwając palcem wskazującym po linii mojej szczęki. Wzdrygam się i odwracam głowę, byleby być jak najdalej od jego ręki. Unosi kącik ust, chyba zadowolony z mojej reakcji. - Nie lubię strachliwych słabeuszy, dlatego starannie dobieram sobie ofiary, Ty na swoje nieszczęście, wydajesz się być idealny - kończy czekając na moją reakcję. Idealny? Co to ma do cholery znaczyć?! Czym się różnię od innych?
- Po co mi to wszystko mówisz? Dlaczego nie przejdziesz do rzeczy i nie zostawisz mnie potem w spokoju?! - unoszę głos, szarpiąc się z więzami. Nie spodziewam się, że to go wkurzy.
- Uspokój się, bo się pokaleczysz nim ja to zrobię - warczy przyciskając mnie plecami do skrzyni, pochylając się nade mną - Nie drażnij mnie, bo będę mniej delikatny niż jesteś sobie to w stanie wyobrazić - szepcze mi do ucha, a ja zaciskam zęby próbując się opanować. Jeżeli czeka mnie to co myślę, lepiej żebym nie pogarszał swojej i tak już beznadziejnej sytuacji. Jednak na samą myśl o tym na co będę musiał pozwolić, przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, a żołądek podchodzi do gardła.
- Tak lepiej - mruczy albinos koło mojego ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.
Wciągam powietrze przez nos, próbując na to nie zareagować kolejnymi szarpnięciami. Nie należę do osób uległych, ale w tej sytuacji nie mam wyboru. Muszę pozwolić mu na to, na co ma ochotę, albo spotka mnie coś gorszego niż zam gwałt. Dochodzę do takiego właśnie wniosku, zdając sobie sprawę, że plotki nie były kłamstwem, a prawdą. Czyli jednak dopadł już kilka dziewczyn, a nawet chłopaków. Ja będę tylko następną zabawką w jego rękach. Chciałbym walczyć, ale niby jak miałbym to zrobić? Chociaż... Jak paskudna by ta wizja nie była, żeby cokolwiek zrobić będzie musiał rozwiązać mi nogi. Gdyby nadarzyła się jakakolwiek okazja, postaram się ją wykorzystać.
- Skoro już wszystko wyjaśnione, może powiesz mi co zamierzasz zrobić? - pytam wyzywającą patrząc mu w oczy. Chyba jest z tego zadowolony, bo przestaje przyciskać mnie do ściany i wraca do kucającej pozycji.
- Pstro - odpowiada jednak głupio, a ja mam wrażenie, ze zaraz mu przyłożę. Nie wiem jak, ale zrobię to.
Muszę mieć chyba idiotyczny wyraz twarzy, bo uśmiecha się ironicznie, bawiąc się kołnierzykiem mojej koszuli. Dopiero teraz zauważam, że nie mam już na sobie mundurka. Szkoda, że i reszty nie zrobił kiedy spałem. Może wtedy w pamięci nie wyryłyby mi się nieprzyjemne wspomnienia, które z pewnością zdobędę. Odpina jeden guzik, a ja zaciskam powieki, nie chcąc na to patrzeć. Na jego twarz, dłonie. Nie chcę nic widzieć. Cały dygocę w desperackiej potrzebie ucieczki. Co robić? Nie potrafię znaleźć z wyjścia z sytuacji i wciągam powietrze przez nos, kiedy przesuwa czymś zimnym po całej długości mojego odkrytego już torsu. Powoli otwieram oczy i napotykam wredny uśmieszek. Przenoszę wzrok na jego dłoń i widzę ostry jak brzytwa sztylet ze zdobioną rękojeścią. Serce ponownie dudni w szaleńczym rytmie, puls przyspiesza. Co zamierza? Ponownie przykłada sam czubek ostrza do mojej nagiej skóry, obrysowując lewy sutek. Zatacza kolejne kołka, a ja przerażony nie potrafię się ruszyć. Rozsądek podpowiada mi, ze każda jego ofiara przeżyła, ale serce znajdujące się kilka centymetrów głębiej, w bok, ma inne zdanie. Puls nie zwalnia, wręcz przeciwnie. Otrząsam się, usiłując uspokoić oddech.
- Wiesz, Ichigo - zaczyna przyciskając nóż do miejsca pod prawym obojczykiem - Jesteś cholernie pociągający - mówi, a ja z sykiem wciągam powietrze, kiedy ostrze przecina skórę i przesuwa się kawałek w dół. Na szczęście odsuwa sztylet w momencie, w którym nie wytrzymuję i szarpię się mimowolnie. Wściekłym wzrokiem patrzę wprost w złote, połyskujące zadowoleniem oczy.
- Sukinsynu - dyszę, a z kilkucentymetrowego rozcięcia wypływa krew. Szmaragdowa ciecz wsiąka w materiał jeanów, tworząc coraz większą plamę. Rozcięcie nie jest jednak na tyle głębokie, aby spowodować większe szkody. Może po prostu mam taką nadzieję, a może podpowiada mi to wyraz jego twarzy. Uśmiecha się, a ja na ten widok dostaję nieprzyjemnych dreszczy. Tak, na pewno nie pozwoli mi się wykrwawić.
- Nudy byłby sam seks, bez urozmaiceń, prawda? - mruczy nisko, pochylając się nad moją klatką piersiową. Czubkiem języka zlizuje kilka kropel krwi, powolnym ruchem przesuwając nim wzdłuż krawędzi rany. Mam wrażenie, że w tym geście jest dużo więcej erotyzmu niż w jakimkolwiek filmie jaki dotąd widziałem. Zaciskam powieki, nie chcąc pozwolić temu uczuciu przejąć nade mną kontroli. Prawda jest taka, że mi się to podoba.
Biorę chrapliwy wdech, kiedy przygląda mi się oczami, w których płonie ogień. Uśmiecha się lubieżnie, a ja przełykam ślinę. Pochyla się delikatnie, a mnie przechodzi dreszcz. Chucha mi w kark, a ja zamykam oczy. Usiłuje polizać mnie po szyi, a ja gwałtownie szarpię nogami, przewracając go na betonową posadzkę. Dobrze, że przynajmniej mnie ułożył na jakimś kocu. Unosi się, a w jego oczach widzę coś, czego zobaczyć nie chciałem, aprobatę. Boże, on jest po prostu nienormalny. Szybkim ruchem ponownie przyciska mnie do pudła i siada na moich udach okrakiem. Ze związanymi nadgarstkami nie jestem w stanie nic na to poradzić. Szarpię się tylko bezskutecznie, a ona chichocze pod nosem, przyglądając się moim staraniom z wrednym uśmiechem.
- Skończyłeś? - pyta dalej się podśmiewując.
- Jeszcze czego - warczę, zaprzestając jednak szarpaniny.
- Myślałem, ze pójdzie mi z tobą łatwiej - chwyta za sztylet, który upadł zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od nas - ale jednak masz w sobie trochę odwagi, tak jak zaobserwowałem - stwierdza zaintrygowany, przesuwając ostrzem po moim policzku, jakby sprawdzając swoją tezę. Ani drgnę, nie chcę dać mu tej satysfakcji.
- No dalej, Ichigo - szepcze zjeżdżając niżej, na szyje - pokaż pazurki. Mrużę oczy i ściągam brwi. Że co? Chce, żebym dalej walczył? Nie tego się spodziewałem, a już na pewno nie tego, że zna moje imię. Ale dobrze, rzucił mi wyzwanie, a tego nie mogę zignorować. Zobaczymy, czy jeszcze będę miał okazję na jakiś wyskok, który zadowoli tego szaleńca.
Chłopak przygląda mi się jeszcze przez chwilę, by po chwili ponowić wędrówkę ostrzem. Powoli przesuwa je po szyi, wzdłuż prawego obojczyka i zsuwa koszulę z prawego ramienia. Powtarza tę operację po drugiej stronie i po chwili pozostaję w samych spodniach. Chociaż może to i dobrze, że nie bez nich. Obrzuca mnie taksującym wzrokiem z góry na dół, na co mimowolnie zaczynam się czerwienić. Odkłada sztylet, a ja mentalnie wzdycham z ulgą.
- Miła niespodzianka - stwierdza zadowolony.
- Co masz na myśli? - pytam skołowany. Chłopak kręci głową.
- Może masz charakterek, ale zdolności do dedukcji, już nie, hm? - uśmiecha się krzywo, a ja prycham zirytowany. Nie udziela mi jednak odpowiedzi na moje pytanie, tylko odchyla się nico w tył, kładąc obie dłonie na mojej klace piersiowej. Zaciskam szczęki kiedy zsuwa je niżej centymetr po centymetrze, gdzieniegdzie przyciskając je mocniej. Dwoma palcami zatacza kółka wokół pępka i zatrzymuje się na linii spodni. Podnosi wzrok, patrząc mi prosto w oczy.
- Już rozumiesz, Truskaweczko? - pyta niskim, gardłowym głosem, na brzmienie którego przechodzą mnie dreszcze - jesteś po prostu seksowny - mruczy, a ja niemal dławię się własną śliną. Na policzkach ponownie goszczą wypieki i usiłuję uspokoić tętno, które z niewiadomych przyczyn przyspieszyło.
- Co? - pytam słabo.
- Nie znasz tego słowa? - parska rozbawiony - Więc może... podniecający, atrakcyjny, pociągający...
- Dobra, rozumiem! - przerywam zażenowany jego wyliczanką.
- Uroczy - dodaje z uśmiechem na widok mojej speszonej miny.
- Bez przesady - mamroczę.
- W zasadzie to źle - wzdycha - nie jestem pewien czy będę w stanie poświęcić twoją śliczną buźkę. W mojej głowie zapala się lampka z napisem "Win". Wychodzi na to, że może nie będzie się bawił tym cholernym scyzorykiem. W zasadzie za każdym razem kiedy tylko widzę ten sztylet, dostaję palpitacji serca.
- Wiesz, Ichigo... widziałem Cię z jakimś chłopakiem pod salą gimnastyczną - zaczyna, a ja mam wrażenie, ze spalę się ze wstydu - wygląda więc na to, że nie masz nic przeciwko mnie, racja? - pyta z podstępnym uśmiechem
- Jeszcze czego - warczę - gdybyś nie próbował mnie zgwałcić może i bym nie miał, ale tak nie jest.
- Więc nie widzę problemu - parska, a ja ściągam brwi skonsternowany - To, że jesteś gejem...
- Nie jestem... - mamroczę.
- ...ułatwia sprawę - ciągnie dalej - wcześniej myślałem, ze tym chłopakiem to eksperyment, ale faktycznie nie bronisz się przede mną za specjalnie - kończy a ja patrzę na niego z byka. Że niby się nie bronię? Jak Ci zaraz przypieprzę w jaja, to zmienisz zdanie.
- Dlaczego miałbym pozwolić Ci się molestować? Podaj mi chociaż jeden, dobry argument - syczę zirytowany.
- Wystarczy jeden? - pyta uśmiechając się podstępnie. Oj, popełniłem błąd.
Pochyla się nade mną i cały czas patrząc mi w oczy, zaczyna rozpinać pasek moich spodni. Złote tęczówki zdają się hipnotyzować, co tylko pogarsza moją sytuacje. Czy na prawdę mógłbym mu pozwolić...? Nagle zrywa kontakt wzrokowy i pochyla się niżej. Po chwili czuję jego gorący oddech na szyi i mam wrażenie, że chyba mnie złamał. Wysuwa język i delikatnie przytyka go do rozpalonej skóry. Powoli sunie ustami w dół, zostawiając za sobą wilgotną ścieżkę. Dłońmi zatacza małe kręgi na moich plecach. W tym momencie wiem już, że miał rację. Krew żywo krąży w moich żyłach, a ja sam odczuwam coraz większe podniecenie. Nie sprzeciwiam się już jego ruchom, bo dostarczają mi przyjemności. Przepadłem. Nagle przerywa pieszczoty i chichocząc spogląda mi w oczy.
-To jest właśnie mój argument - mruczy zadowolony - pociągam cię, prawda?
Czy prawda? Być może, ale nie przyznam się i kropka. Prycham w myślach. Durne podejście, bezpieczniej dla mnie będzie jeśli jednak przełknę dumę. Poza tym delikatne wybrzuszenie w moich spodniach jest chyba wystarczającym dowodem, prawda?
- Byćmożefaktyczniemaszracje - mamroczę niezrozumiale, odwracając wzrok. Chłopak przygląda mi się uważnie i ku mojej irytacji zaczyna się śmiać. Ten dźwięk jest tylko dowodem na to, że zrozumiał moje słowa. Na szczęście po kilku sekundach się uspokaja i ponownie swoim wzrokiem pozbawia mnie koncentracji.
- Jednak dobrze wybrałem, Twoi poprzednicy w porównaniu z Tobą byli żałośni - mruczy wplatając palce w moje włosy. Wiem, ze to miał być komplement, ale brzmi trochę nieprzyjemnie. Moi poprzednicy? To mi tylko przypomina o celu tego całego porwania. Mimo, że na początku trzęsłem się ze strachu, wraz z rozwojem sytuacji zaczynam się jednak uspokajać. Wygląda na to, że jeśli dostaje to czego chce, Hichigo zachowuje się zdecydowanie inaczej. Pozwalam mu na przeczesywanie moich włosów jednocześnie przypominając sobie o odwlekanej wizycie u fryzjera. Skoro ich długość mu nie przeszkadza, nie może być z kolei tak źle.
- Więc jak, Ichigo? - zaczyna, żeby skupić na sobie moją uwagę - pozwolisz?
Przełykam ślinę, bo wypowiadając to słowo delikatnie pociąga zapięcie moich spodni. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem i w końcu poddaję się. Kiwam głową, na co albinos uśmiecha się do mnie drapieżnie. Pochyla się, i łączy nasze usta w pocałunku. Prawdę mówiąc jestem w szoku, nie tego się spodziewałem. Myślałem, że od razu przejdzie do rzeczy, tymczasem on wydaje się... czuły. Lekko przygryza moją wargę, na co uchylam usta. Postanowiłem już przecież, ze nie będę walczył, prawda? Nasze wargi ocierają się o siebie, a języki toczą walkę o dominację w pocałunku. Właściwie pierwszy raz odczuwam wszystko tak mocno. Dotąd nie miałem zbyt wielu takich doświadczeń, nie licząc tego nieszczęsnego pocałunku z Aomine. I sytuacji o której wolę nie wspominać. Teraz wszystko wygląda inaczej. Hichigo staje się bardziej nachalny, nasze wargi poruszają się w szybszym tempie, a jego dłonie przesuwają się po moim torsie. Cholera, chciałbym go dotknąć. Odwracam głowę przerywając pocałunek. Shirosaki przygląda mi się zdziwiony.
- Czy mógłbyś mnie rozwiązać - pytam niepewnie. Nie wiem czy nie zepsuję tym jego dobrego humoru.
- Mógłbyś mi uciec, a zapewniam, ze w takiej sytuacji bym się nie hamował - odpowiada, sugestywnie spoglądając na sztylet.
- Ani myślę - zapewniam, przełykając ślinę. Niech mnie w końcu rozwiąże, bo zostaną mi otarcia na nadgarstkach.
Jeszcze chwile przyglądał mi się z namysłem i w końcu pochylił się nade mną, chwytając za nóż.
- Żadnych numerów - szepnął mi do ucha i w tej samej chwili więzy zostały rozcięte. Nareszcie. Poderwałem się z miejsca, gwałtownie popychając Shirosaki'ego na koc. Widziałem jeszcze zaskoczenie w jego oczach, nim wpiłem się gwałtownie w jego usta, ocierając się o niego biodrami. Jęknąłem cicho, kiedy przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Niewiele myślałem, kiedy wpadłem na ten głupi pomysł, ale ku mojemu zaskoczeniu albinos odpowiedział na pocałunek z równym zapałem. Chyba za wiele oczekiwałem, myśląc, że długo pozostanę w tej pozycji. Chwycił mnie w pasie i przetoczyliśmy się tak, że teraz to on klęczał nade mną, opierając dłonie na moim torsie.
- Kto by pomyślał - zacmokał z udawaną naganą - jestem mile zaskoczony, Truskaweczko - uśmiechnął się, ocierając o moje przyrodzenie. To była nagroda, tak? Zaśmiałem się cicho, pierwszy raz śmiało patrząc mu w oczy.
- Sam powiedziałeś, że odpowiednio dobierasz swoje ofiary, prawda? - uśmiecham się, pociągając go za przód koszulki. Hm. Można spróbować, najwyżej mi się oberwie - Mógłbyś to zdjąć? - pytam dalej ciągnąc za T-shirt. Chłopak parska i posłusznie ściąga bluzkę. Prostuje się, oczekując mojej reakcji, chociaż pewnie doskonale wie, jak będzie ona wyglądać.
- Wow - mamroczę, przesuwając dłonią po umięśnionym brzuch, gdzieniegdzie naznaczonym długimi bliznami.
- No dalej, nie krępuj się - zachęca mnie, widząc moja niepewność. Czy mi się zdaje, czy jego ta sytuacja bawi? Jednak śmielej badam teraz ślady po ranach, fakturę skóry w tych miejscach. Ciekawe gdzie...
- Kiedyś jakiś facet rzucił się na mnie z kawałkiem drutu kolczastego - wyjaśnił chłopak, nim zdążyłem zapytać.
- Oryginalnie - zauważam i podnosząc się na łokciach przesuwam językiem przez całą długość jednej z blizn. Boże, skąd ja biorę takie pomysły?
- Cały czas mnie zaskakujesz - mruczy Shirosaki z aprobatą - nie mam już jednak cierpliwości na zabawę, więc pozwól, ze pozbawię cię reszty ubrania - dodaje i nim zdążę zareagować, rozcina więzy na kostkach i ściąga ze mnie spodnie wraz z bokserkami. Odruchowo siadam, usiłując się zasłonić.
- Pogięło cię? - warczę speszony, patrząc na niego z wyrzutem.
- Daruj - rzuca, rozpinając własne spodnie i zsuwając je z siebie. Zostaje w samych bokserkach, więc dlaczego ja jestem nagi?!
- No dalej, Ichi - mówi niskim, wibrującym głosem, delikatnie odciągając moje dłonie od krocza. Następnie popycha mnie w tył, tak, że na powrót leżę na kocu, a on wisi nade mną. Znowu się uśmiecha. Zdążyłem już do tego przywyknąć. Jednak do sytuacji jeszcze nie. Jestem nagi, całkowicie pod jego kontrolą. Nie czuję się więc zbyt komfortowo. Shirosaki'ego chyba nudzi ten bezruch i postanawia brutalnie przerwać moje rozmyślania. Ociera się o moje krocze, a ja wciągam powietrze przez zęby. Uczucie jest zdecydowanie przyjemniejsze niż przez ubranie. Ponawia te ruchy raz po raz, pochylając się i delikatnie przygryzając moje ucho. Dobrze, że przynajmniej dłońmi musi się podpierać, bo wtedy to już bym totalnie zwariował. Zaprzestaje ruchów bioder, a ja wydaję z ciebie cichy jęk zawodu. Hichigo chichocze cicho spoglądając na mnie. W jego oczach płonie ogień, oddycha nieco szybciej. To spojrzenie sprawia, że moim podbrzuszu gromadzi się jeszcze więcej ciepła.
- Nie masz pojęcia jak na mnie działasz - szepcze, owiewając gorącym oddechem moje usta. Po chwili całuje mnie brutalnie, przygryzając moje wargi. Nie protestuję jednak, wręcz przeciwnie. Oddaje pocałunek z równą zaciętością, po prostu nie potrafię się powstrzymać. Shirosaki wręcz emanuje podnieceniem, które mnie przyciąga. Kiedy ponownie się o mnie ociera, jęczę w jego usta. Cholera, nie mogę tak dłużej. Gwałtownym szarpnięciem sprawiam, że role znów się zamieniają, ale nie potrafię się kontrolować tak jak on. Moje ruchy są szybsze, przepełnione potrzebą. Z niemałym wysiłkiem przerywam pocałunek
- Przejdź wreszcie do rzeczy - mamroczę tusz przed jego ustami, z bliska zauważając w jego oczach brązowe cętki.
- Proszę bardzo - mruczy, a mnie na ten dźwięk przechodzą dreszcze. Klęka i znów następuje zmiana roli. Tym razem jednak podpieram się na łokciach próbując dociec dlaczego chłopak tak dziwnie mi się przygląda. Nagle uśmiecha się kącikiem ust i pochyla nade mną. Chwyta moje biodra, przyciskając je do podłogi i jednym, płynnym ruchem przejeżdża językiem po całej długości mojego penisa. Zbieram koc w palce, zaciskając je. Ponawia czynność kilka razy, nim przechodzi do kolejnego etapu. Drżę, kiedy trąca językiem żołądź, po chwili zaczynając ją delikatnie ssać. Do diabła, dlaczego muszę być tak wrażliwy na każdy dotyk! Bawi się tak ze mną kilka minut, doprowadzając do szału, by w odpowiednim momencie przerwać pieszczoty. Zaczyna mnie to męczyć. Oddychając ciężko, przyglądam mu się spod przymkniętych powiek. Chłopak podnosi się, gestem dając mi do zrozumienia, abym uniósł nogi. Przełykam gulę w gardle, ale posłusznie wykonuje polecenie. Nie chciałbym zepsuć mu humoru i sprawić by z przyjemnej gry, wrócił do zabawy nożem. Potrząsam delikatnie głową, skupiając się na poczynaniach Hichigo. Sięga po kurtkę leząca niedaleko nas i z jej kieszeni wyciąga flakonik z przezroczystym płynem. Odkorkowuje fiolkę, wylewa sobie trochę żelu na palce, a w powietrzu daje się wyczuł przyjemny, słodki zapach wanilii. Po chwili czuję, jak prześlizguje palcami po moim pośladku, zmierzając do jednego miejsca. Zaciskam zęby kiedy jedne z nich wślizguje się do mojego wnętrza. Nie czuję bólu, raczej dyskomfort spowodowany nieznanym uczuciem. Wsuwa go i wysuwa, a z każdą chwilą uczucie jest przyjemniejsze. Do chwili w której dodaje drugi, a zaraz potem trzeci palec, bo od razu ponownie się spinam.
- Spokojnie, Ichi - mruczy chłopak, delikatnie przesuwając ustami po moim torsie.
Rozciąga mnie tak jeszcze przez chwilę i uczucie znika. Shirosaki łączy nasze usta w pocałunku i niemalże nie wgryzam się w jego wargi, kiedy zagłębia się w moje ciało. Przechodzi mnie dreszcz, zaciskam powieki. Boli. Cholerne palce to jednak nic w porównaniu z tym co teraz tkwi wewnątrz mnie. Dyszę w jego usta, a on nie porusza się, dając mi czas na przyzwyczajenie się do nowego doznania. Mentalnie wręcz skaczę z radości, że udało mi się dojść nim do jako-takiego porozumienia. Inaczej pewnie nic by sobie nie zrobił z mojego cierpienia, czerpiąc wręcz z niego chorą przyjemność. Biorę uspokajający wdech i delikatnie poruszam biodrami, na próbę. Nie jest źle, więc delikatnie kiwam głową. W tym samym momencie chłopak zaczyna się poruszać, a ja sapię cicho z każdym jego pchnięciem. Cały czas odczuwam ból, ale gdzieś przez niego przebijają się przyjemne dreszcze. Po kilku minutach odczuwam już tylko przyjemność, kurczowo zaciskając dłonie na jego barkach. Kropelki potu błyszczą na jego ciele, kiedy płynnymi ruchami raz po raz wsuwa się głębiej. Jęczę cicho, nie mogąc powstrzymać drżenia całego ciała, kiedy natrafia na jakiś punkt wewnątrz mnie. Pochyla się nade mną zmieniając kąt pchnięć i teraz cały czas ociera się o to miejsce, co doprowadza mnie do szału. Językiem przesuwa po ranie na moim torsie, jednak ledwo rejestruje to uczucie na tle o wiele silniejszych doznań. Z każdym ruchem mój penis przesuwa się po jego brzuchu co tylko potęguje przyjemność, którą odczuwam. Czuję, że jestem już blisko. Spinam się cały, kiedy przez moje ciało przebiega fala dreszczy kumulujących się podbrzuszu. Wydaję z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, chodź mam wrażenie, że właśnie wykrzyknąłem imię mojego oprawcy. Dochodzę, wytryskując na brzuch Shirosakiego, brudząc również siebie. Chwilę po mnie chłopak wydaje z ciebie przeciągły jęk i czuję jak ciepła ciecz wypełnia mnie od środka. Wysuwa się ze mnie i zdegustowany czuję jak coś ścieka po moim pośladku w dół. Ciało opadające na moją klatkę piersiową odwraca moją uwagę od nieprzyjemnego uczucia.
- Co teraz? - mamroczę, wsuwając palce w białe włosy. Moje serce powoli wraca do normalnego rytmu bicia, a oddech uspokaja się.
- Cóż - zaczyna Shirosaki podnosząc się i kładąc się obok mnie - masz dwie opcje do wyboru. Albo zamkniesz gębę na kłódkę i o tym zapomnisz, albo możemy powtórzyć to w najbliższym czasie.
Ściągam brwi, w zamyśleniu rejestrując, że nakrył nas kocem. Dwie opcje. O dziwo dostałem dwie całkiem dobre propozycje i pozostaje mi tylko wybrać jedną z nich. Parskam cicho, kiedy zdaję sobie sprawę, że wcale nie mam ochoty rozważać tej pierwszej. Unoszę się więc na łokciach i składam na ustach albinosa długi pocałunek.
- Domyślam się, że wybrałeś wariant drugi - uśmiecha się, obejmując mnie ramieniem.
Niebieski, błękitny, biały, beżowy, żółty... Nie, jest ich o wiele więcej, myślę. Znów to samo, powietrze przesiąknięte jest wręcz zapachem codzienności. Idę korytarzem przyglądając się małym kamyczkom w posadzce, jakbym nie miał niczego lepszego do roboty. Prycham. Oczywiście, że nic takiego nie znajdę, to szkoła. Wszechobecny hałas cały czas nie pozwala o tym zapomnieć, a śmiechy odbijające się echem po korytarzu powoli zaczynają mi działać na nerwy. Unoszę wzrok napotykając ten sam widok, co na co dzień. Korytarz wypełniony uczniami wlokącymi się leniwie na kolejne zajęcia, bez entuzjazmu, bez chęci. Jestem jednym z nich, chodź może się trochę wyróżniam przez kolor moich włosów. Chodź ich nie farbowałem, mają kolor soczystej, dorodnej marchewki. Miewałem już z tego powodu nieprzyjemności, ale nie narzekam, zawsze może być gorzej. Przyglądam się obrazom i gazetkom wiszącym na ścianach, nie mając niczego innego do wyboru. Przesuwam wzrokiem po zniszczonych już okiennicach, gdzieniegdzie nawet popękanych. Przenoszę wzrok na poszczególnych uczniów. To wręcz zbiorowisko osobliwości. Na lewo mijam chłopaka o bladej cerze, zapadniętych policzkach, czarnych włosach i tym samym kolorem podkreślonymi oczami. Po prawej z kolei jego przeciwieństwo. Dziewczyna z powiekami pomalowanymi różowym cieniem i blond włosami. Krzywię się mimowolnie, kiedy uśmiecha się do mnie filuternie. Przyspieszam kroku, skręcając w inny korytarz. Może jak w końcu dojdę do sali, dane mi będzie się trochę zdrzemnąć. Widzę już konkretne drzwi, ale nie one przyciągają moją uwagę. Mój wzrok przyciąga para złotych tęczówek. Ich białowłosy właściciel stoi w grupce chłopaków ze swojego rocznika, ale nie to mnie niepokoi. Wzrok ten jest co najmniej dziwny. Taksujący, jakby przyglądał się mi z jakiegoś powody bardzo uważnie. Od razu kojarzy mi się to z jednym z programów na Animal Planet. Drapieżnik i ofiara. Potrząsam głową zrywając kontakt wzrokowy, ale przy wejściu katem oka jestem w stanie zauważyć delikatny, przebiegły uśmieszek widniejący na twarzy chłopaka. Niepokojące. Siadam na swoim miejscu w ławce, czekając na przybycie nauczyciela. Wtedy uczniowie trochę się uciszą, a ja będę mógł trochę pospać, przynajmniej taką mam nadzieję. Opieram policzek o dłoń ze znudzeniem wyglądając za okno, ale moje własne myśli wciąż mnie irytują. Dopiero teraz dotarło do mnie, ze właścicielem charakterystycznych, złotych oczu był nie kto inny jak Shirosaki Hichigo, szkolny huligan. Nie, mruczę w myślach. Huligan to nieodpowiednie słowo, to po prostu młody przestępca. Już kilka razy słyszałem plotki dotyczące jego osoby, a podejrzany uśmiech skierowany w moim kierunku nagle wydaje mi się przerażający. Co jeżeli..? Nie. Zaciskam gwałtownie powieki, zwracając się w stronę nauczyciela, który właśnie wszedł do sali. Wcześniej planowałem drzemkę, ale teraz zamierzam skupić się na lekcji, może to odgoni natrętne, nieprzyjemne myśli.
Godziny wlokły się powoli, ale udaje mi się zapomnieć o Shirosakim przez większość dnia. Teraz stoję przed szafką odkładając do jej wnętrza niepotrzebne książki. Wyciągam kurtkę, przekręcam kluczyk w zamku i już mam zamiar wrócić do domu, kiedy celne uderzenie w odpowiednie miejsce na szyi pozbawia mnie przytomności.
.
Pierwsza rzecz, która nie zgadza mi się po przebudzeniu to ucisk wokoło nadgarstków i kostek. Otwieram oczy, od razu odruchowo szarpiąc rękami, ale na niewiele się to zdaje. Oddycham płytko, a serce wali mi w piersi jak oszalałe. Rozglądam się dziko po pomieszczeniu, a mój mózg dochodzi do nieprzyjemnych wniosków. Jakiś skład, może magazyn. W każdym razie ciemna hala w której jestem uwięziony i oparty o skrzynię. Jeszcze raz próbuję się uwolnić, ale z tym samym skutkiem.
- Przestań już.
Niski, zadowolony głos dochodzi zza jednej skrzyń, więc czekam, aż jego właściciel pokaże mi się na oczy. Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy dostrzegam białe włosy i złote tęczówki. Mam przerąbane, myślę spanikowany, a to uczucie muszę mieć chyba doskonale wypisane na twarzy, bo mój oprawca uśmiecha się pobłażliwie. Podchodzi bliżej i coraz wyraźniej dostrzegam w półmroku jego sylwetkę. Echo kroków odbija się od ścian, a ja czuję się jak w jakimś tanim horrorze. Chłopak staje jakieś 2 metry ode mnie i z założonymi na piersi rękami, spogląda na mnie.
- Wiesz, że przyglądałem Ci się już od jakiegoś czasu? - pyta, jakby retorycznie, nie oczekując mojej odpowiedzi - Myślę, że to będzie już kilka tygodni.
A więc jakiś psychol obserwuje mnie od kilku tygodni, a ja zauważam to dopiero kilka godzin temu? Po prostu genialnie, cudownie wręcz!
- Czego chcesz? - pytam powstrzymując drżenie głosu. Boję się, to chyba oczywiste.
- Pytasz, jakbyś nie wiedział - uśmiecha się szeroko, ukazując rząd białych zębów. Kuca przede mną i teraz dzieli nas już tylko metr.
- Czy ja Ci wyglądam na dziewczynę? - warczę pomimo strachu. Zdaje się, że irytacja wzięła górę nad tym uczuciem.
- A czy Ty uważasz, że tak wyglądasz? - mruczy przekrzywiając głowę, a ja mam wrażenie, że się ze mną bawi.
- Nie.
- Właśnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z Twojej płci i nie jest to żaden problem, wręcz przeciwnie. W zasadzie nawet w damskich ciuszkach dalej wyglądałbyś na chłopaka - mówi przesuwając palcem wskazującym po linii mojej szczęki. Wzdrygam się i odwracam głowę, byleby być jak najdalej od jego ręki. Unosi kącik ust, chyba zadowolony z mojej reakcji. - Nie lubię strachliwych słabeuszy, dlatego starannie dobieram sobie ofiary, Ty na swoje nieszczęście, wydajesz się być idealny - kończy czekając na moją reakcję. Idealny? Co to ma do cholery znaczyć?! Czym się różnię od innych?
- Po co mi to wszystko mówisz? Dlaczego nie przejdziesz do rzeczy i nie zostawisz mnie potem w spokoju?! - unoszę głos, szarpiąc się z więzami. Nie spodziewam się, że to go wkurzy.
- Uspokój się, bo się pokaleczysz nim ja to zrobię - warczy przyciskając mnie plecami do skrzyni, pochylając się nade mną - Nie drażnij mnie, bo będę mniej delikatny niż jesteś sobie to w stanie wyobrazić - szepcze mi do ucha, a ja zaciskam zęby próbując się opanować. Jeżeli czeka mnie to co myślę, lepiej żebym nie pogarszał swojej i tak już beznadziejnej sytuacji. Jednak na samą myśl o tym na co będę musiał pozwolić, przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, a żołądek podchodzi do gardła.
- Tak lepiej - mruczy albinos koło mojego ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.
Wciągam powietrze przez nos, próbując na to nie zareagować kolejnymi szarpnięciami. Nie należę do osób uległych, ale w tej sytuacji nie mam wyboru. Muszę pozwolić mu na to, na co ma ochotę, albo spotka mnie coś gorszego niż zam gwałt. Dochodzę do takiego właśnie wniosku, zdając sobie sprawę, że plotki nie były kłamstwem, a prawdą. Czyli jednak dopadł już kilka dziewczyn, a nawet chłopaków. Ja będę tylko następną zabawką w jego rękach. Chciałbym walczyć, ale niby jak miałbym to zrobić? Chociaż... Jak paskudna by ta wizja nie była, żeby cokolwiek zrobić będzie musiał rozwiązać mi nogi. Gdyby nadarzyła się jakakolwiek okazja, postaram się ją wykorzystać.
- Skoro już wszystko wyjaśnione, może powiesz mi co zamierzasz zrobić? - pytam wyzywającą patrząc mu w oczy. Chyba jest z tego zadowolony, bo przestaje przyciskać mnie do ściany i wraca do kucającej pozycji.
- Pstro - odpowiada jednak głupio, a ja mam wrażenie, ze zaraz mu przyłożę. Nie wiem jak, ale zrobię to.
Muszę mieć chyba idiotyczny wyraz twarzy, bo uśmiecha się ironicznie, bawiąc się kołnierzykiem mojej koszuli. Dopiero teraz zauważam, że nie mam już na sobie mundurka. Szkoda, że i reszty nie zrobił kiedy spałem. Może wtedy w pamięci nie wyryłyby mi się nieprzyjemne wspomnienia, które z pewnością zdobędę. Odpina jeden guzik, a ja zaciskam powieki, nie chcąc na to patrzeć. Na jego twarz, dłonie. Nie chcę nic widzieć. Cały dygocę w desperackiej potrzebie ucieczki. Co robić? Nie potrafię znaleźć z wyjścia z sytuacji i wciągam powietrze przez nos, kiedy przesuwa czymś zimnym po całej długości mojego odkrytego już torsu. Powoli otwieram oczy i napotykam wredny uśmieszek. Przenoszę wzrok na jego dłoń i widzę ostry jak brzytwa sztylet ze zdobioną rękojeścią. Serce ponownie dudni w szaleńczym rytmie, puls przyspiesza. Co zamierza? Ponownie przykłada sam czubek ostrza do mojej nagiej skóry, obrysowując lewy sutek. Zatacza kolejne kołka, a ja przerażony nie potrafię się ruszyć. Rozsądek podpowiada mi, ze każda jego ofiara przeżyła, ale serce znajdujące się kilka centymetrów głębiej, w bok, ma inne zdanie. Puls nie zwalnia, wręcz przeciwnie. Otrząsam się, usiłując uspokoić oddech.
- Wiesz, Ichigo - zaczyna przyciskając nóż do miejsca pod prawym obojczykiem - Jesteś cholernie pociągający - mówi, a ja z sykiem wciągam powietrze, kiedy ostrze przecina skórę i przesuwa się kawałek w dół. Na szczęście odsuwa sztylet w momencie, w którym nie wytrzymuję i szarpię się mimowolnie. Wściekłym wzrokiem patrzę wprost w złote, połyskujące zadowoleniem oczy.
- Sukinsynu - dyszę, a z kilkucentymetrowego rozcięcia wypływa krew. Szmaragdowa ciecz wsiąka w materiał jeanów, tworząc coraz większą plamę. Rozcięcie nie jest jednak na tyle głębokie, aby spowodować większe szkody. Może po prostu mam taką nadzieję, a może podpowiada mi to wyraz jego twarzy. Uśmiecha się, a ja na ten widok dostaję nieprzyjemnych dreszczy. Tak, na pewno nie pozwoli mi się wykrwawić.
- Nudy byłby sam seks, bez urozmaiceń, prawda? - mruczy nisko, pochylając się nad moją klatką piersiową. Czubkiem języka zlizuje kilka kropel krwi, powolnym ruchem przesuwając nim wzdłuż krawędzi rany. Mam wrażenie, że w tym geście jest dużo więcej erotyzmu niż w jakimkolwiek filmie jaki dotąd widziałem. Zaciskam powieki, nie chcąc pozwolić temu uczuciu przejąć nade mną kontroli. Prawda jest taka, że mi się to podoba.
Biorę chrapliwy wdech, kiedy przygląda mi się oczami, w których płonie ogień. Uśmiecha się lubieżnie, a ja przełykam ślinę. Pochyla się delikatnie, a mnie przechodzi dreszcz. Chucha mi w kark, a ja zamykam oczy. Usiłuje polizać mnie po szyi, a ja gwałtownie szarpię nogami, przewracając go na betonową posadzkę. Dobrze, że przynajmniej mnie ułożył na jakimś kocu. Unosi się, a w jego oczach widzę coś, czego zobaczyć nie chciałem, aprobatę. Boże, on jest po prostu nienormalny. Szybkim ruchem ponownie przyciska mnie do pudła i siada na moich udach okrakiem. Ze związanymi nadgarstkami nie jestem w stanie nic na to poradzić. Szarpię się tylko bezskutecznie, a ona chichocze pod nosem, przyglądając się moim staraniom z wrednym uśmiechem.
- Skończyłeś? - pyta dalej się podśmiewując.
- Jeszcze czego - warczę, zaprzestając jednak szarpaniny.
- Myślałem, ze pójdzie mi z tobą łatwiej - chwyta za sztylet, który upadł zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od nas - ale jednak masz w sobie trochę odwagi, tak jak zaobserwowałem - stwierdza zaintrygowany, przesuwając ostrzem po moim policzku, jakby sprawdzając swoją tezę. Ani drgnę, nie chcę dać mu tej satysfakcji.
- No dalej, Ichigo - szepcze zjeżdżając niżej, na szyje - pokaż pazurki. Mrużę oczy i ściągam brwi. Że co? Chce, żebym dalej walczył? Nie tego się spodziewałem, a już na pewno nie tego, że zna moje imię. Ale dobrze, rzucił mi wyzwanie, a tego nie mogę zignorować. Zobaczymy, czy jeszcze będę miał okazję na jakiś wyskok, który zadowoli tego szaleńca.
Chłopak przygląda mi się jeszcze przez chwilę, by po chwili ponowić wędrówkę ostrzem. Powoli przesuwa je po szyi, wzdłuż prawego obojczyka i zsuwa koszulę z prawego ramienia. Powtarza tę operację po drugiej stronie i po chwili pozostaję w samych spodniach. Chociaż może to i dobrze, że nie bez nich. Obrzuca mnie taksującym wzrokiem z góry na dół, na co mimowolnie zaczynam się czerwienić. Odkłada sztylet, a ja mentalnie wzdycham z ulgą.
- Miła niespodzianka - stwierdza zadowolony.
- Co masz na myśli? - pytam skołowany. Chłopak kręci głową.
- Może masz charakterek, ale zdolności do dedukcji, już nie, hm? - uśmiecha się krzywo, a ja prycham zirytowany. Nie udziela mi jednak odpowiedzi na moje pytanie, tylko odchyla się nico w tył, kładąc obie dłonie na mojej klace piersiowej. Zaciskam szczęki kiedy zsuwa je niżej centymetr po centymetrze, gdzieniegdzie przyciskając je mocniej. Dwoma palcami zatacza kółka wokół pępka i zatrzymuje się na linii spodni. Podnosi wzrok, patrząc mi prosto w oczy.
- Już rozumiesz, Truskaweczko? - pyta niskim, gardłowym głosem, na brzmienie którego przechodzą mnie dreszcze - jesteś po prostu seksowny - mruczy, a ja niemal dławię się własną śliną. Na policzkach ponownie goszczą wypieki i usiłuję uspokoić tętno, które z niewiadomych przyczyn przyspieszyło.
- Co? - pytam słabo.
- Nie znasz tego słowa? - parska rozbawiony - Więc może... podniecający, atrakcyjny, pociągający...
- Dobra, rozumiem! - przerywam zażenowany jego wyliczanką.
- Uroczy - dodaje z uśmiechem na widok mojej speszonej miny.
- Bez przesady - mamroczę.
- W zasadzie to źle - wzdycha - nie jestem pewien czy będę w stanie poświęcić twoją śliczną buźkę. W mojej głowie zapala się lampka z napisem "Win". Wychodzi na to, że może nie będzie się bawił tym cholernym scyzorykiem. W zasadzie za każdym razem kiedy tylko widzę ten sztylet, dostaję palpitacji serca.
- Wiesz, Ichigo... widziałem Cię z jakimś chłopakiem pod salą gimnastyczną - zaczyna, a ja mam wrażenie, ze spalę się ze wstydu - wygląda więc na to, że nie masz nic przeciwko mnie, racja? - pyta z podstępnym uśmiechem
- Jeszcze czego - warczę - gdybyś nie próbował mnie zgwałcić może i bym nie miał, ale tak nie jest.
- Więc nie widzę problemu - parska, a ja ściągam brwi skonsternowany - To, że jesteś gejem...
- Nie jestem... - mamroczę.
- ...ułatwia sprawę - ciągnie dalej - wcześniej myślałem, ze tym chłopakiem to eksperyment, ale faktycznie nie bronisz się przede mną za specjalnie - kończy a ja patrzę na niego z byka. Że niby się nie bronię? Jak Ci zaraz przypieprzę w jaja, to zmienisz zdanie.
- Dlaczego miałbym pozwolić Ci się molestować? Podaj mi chociaż jeden, dobry argument - syczę zirytowany.
- Wystarczy jeden? - pyta uśmiechając się podstępnie. Oj, popełniłem błąd.
Pochyla się nade mną i cały czas patrząc mi w oczy, zaczyna rozpinać pasek moich spodni. Złote tęczówki zdają się hipnotyzować, co tylko pogarsza moją sytuacje. Czy na prawdę mógłbym mu pozwolić...? Nagle zrywa kontakt wzrokowy i pochyla się niżej. Po chwili czuję jego gorący oddech na szyi i mam wrażenie, że chyba mnie złamał. Wysuwa język i delikatnie przytyka go do rozpalonej skóry. Powoli sunie ustami w dół, zostawiając za sobą wilgotną ścieżkę. Dłońmi zatacza małe kręgi na moich plecach. W tym momencie wiem już, że miał rację. Krew żywo krąży w moich żyłach, a ja sam odczuwam coraz większe podniecenie. Nie sprzeciwiam się już jego ruchom, bo dostarczają mi przyjemności. Przepadłem. Nagle przerywa pieszczoty i chichocząc spogląda mi w oczy.
-To jest właśnie mój argument - mruczy zadowolony - pociągam cię, prawda?
Czy prawda? Być może, ale nie przyznam się i kropka. Prycham w myślach. Durne podejście, bezpieczniej dla mnie będzie jeśli jednak przełknę dumę. Poza tym delikatne wybrzuszenie w moich spodniach jest chyba wystarczającym dowodem, prawda?
- Byćmożefaktyczniemaszracje - mamroczę niezrozumiale, odwracając wzrok. Chłopak przygląda mi się uważnie i ku mojej irytacji zaczyna się śmiać. Ten dźwięk jest tylko dowodem na to, że zrozumiał moje słowa. Na szczęście po kilku sekundach się uspokaja i ponownie swoim wzrokiem pozbawia mnie koncentracji.
- Jednak dobrze wybrałem, Twoi poprzednicy w porównaniu z Tobą byli żałośni - mruczy wplatając palce w moje włosy. Wiem, ze to miał być komplement, ale brzmi trochę nieprzyjemnie. Moi poprzednicy? To mi tylko przypomina o celu tego całego porwania. Mimo, że na początku trzęsłem się ze strachu, wraz z rozwojem sytuacji zaczynam się jednak uspokajać. Wygląda na to, że jeśli dostaje to czego chce, Hichigo zachowuje się zdecydowanie inaczej. Pozwalam mu na przeczesywanie moich włosów jednocześnie przypominając sobie o odwlekanej wizycie u fryzjera. Skoro ich długość mu nie przeszkadza, nie może być z kolei tak źle.
- Więc jak, Ichigo? - zaczyna, żeby skupić na sobie moją uwagę - pozwolisz?
Przełykam ślinę, bo wypowiadając to słowo delikatnie pociąga zapięcie moich spodni. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem i w końcu poddaję się. Kiwam głową, na co albinos uśmiecha się do mnie drapieżnie. Pochyla się, i łączy nasze usta w pocałunku. Prawdę mówiąc jestem w szoku, nie tego się spodziewałem. Myślałem, że od razu przejdzie do rzeczy, tymczasem on wydaje się... czuły. Lekko przygryza moją wargę, na co uchylam usta. Postanowiłem już przecież, ze nie będę walczył, prawda? Nasze wargi ocierają się o siebie, a języki toczą walkę o dominację w pocałunku. Właściwie pierwszy raz odczuwam wszystko tak mocno. Dotąd nie miałem zbyt wielu takich doświadczeń, nie licząc tego nieszczęsnego pocałunku z Aomine. I sytuacji o której wolę nie wspominać. Teraz wszystko wygląda inaczej. Hichigo staje się bardziej nachalny, nasze wargi poruszają się w szybszym tempie, a jego dłonie przesuwają się po moim torsie. Cholera, chciałbym go dotknąć. Odwracam głowę przerywając pocałunek. Shirosaki przygląda mi się zdziwiony.
- Czy mógłbyś mnie rozwiązać - pytam niepewnie. Nie wiem czy nie zepsuję tym jego dobrego humoru.
- Mógłbyś mi uciec, a zapewniam, ze w takiej sytuacji bym się nie hamował - odpowiada, sugestywnie spoglądając na sztylet.
- Ani myślę - zapewniam, przełykając ślinę. Niech mnie w końcu rozwiąże, bo zostaną mi otarcia na nadgarstkach.
Jeszcze chwile przyglądał mi się z namysłem i w końcu pochylił się nade mną, chwytając za nóż.
- Żadnych numerów - szepnął mi do ucha i w tej samej chwili więzy zostały rozcięte. Nareszcie. Poderwałem się z miejsca, gwałtownie popychając Shirosaki'ego na koc. Widziałem jeszcze zaskoczenie w jego oczach, nim wpiłem się gwałtownie w jego usta, ocierając się o niego biodrami. Jęknąłem cicho, kiedy przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Niewiele myślałem, kiedy wpadłem na ten głupi pomysł, ale ku mojemu zaskoczeniu albinos odpowiedział na pocałunek z równym zapałem. Chyba za wiele oczekiwałem, myśląc, że długo pozostanę w tej pozycji. Chwycił mnie w pasie i przetoczyliśmy się tak, że teraz to on klęczał nade mną, opierając dłonie na moim torsie.
- Kto by pomyślał - zacmokał z udawaną naganą - jestem mile zaskoczony, Truskaweczko - uśmiechnął się, ocierając o moje przyrodzenie. To była nagroda, tak? Zaśmiałem się cicho, pierwszy raz śmiało patrząc mu w oczy.
- Sam powiedziałeś, że odpowiednio dobierasz swoje ofiary, prawda? - uśmiecham się, pociągając go za przód koszulki. Hm. Można spróbować, najwyżej mi się oberwie - Mógłbyś to zdjąć? - pytam dalej ciągnąc za T-shirt. Chłopak parska i posłusznie ściąga bluzkę. Prostuje się, oczekując mojej reakcji, chociaż pewnie doskonale wie, jak będzie ona wyglądać.
- Wow - mamroczę, przesuwając dłonią po umięśnionym brzuch, gdzieniegdzie naznaczonym długimi bliznami.
- No dalej, nie krępuj się - zachęca mnie, widząc moja niepewność. Czy mi się zdaje, czy jego ta sytuacja bawi? Jednak śmielej badam teraz ślady po ranach, fakturę skóry w tych miejscach. Ciekawe gdzie...
- Kiedyś jakiś facet rzucił się na mnie z kawałkiem drutu kolczastego - wyjaśnił chłopak, nim zdążyłem zapytać.
- Oryginalnie - zauważam i podnosząc się na łokciach przesuwam językiem przez całą długość jednej z blizn. Boże, skąd ja biorę takie pomysły?
- Cały czas mnie zaskakujesz - mruczy Shirosaki z aprobatą - nie mam już jednak cierpliwości na zabawę, więc pozwól, ze pozbawię cię reszty ubrania - dodaje i nim zdążę zareagować, rozcina więzy na kostkach i ściąga ze mnie spodnie wraz z bokserkami. Odruchowo siadam, usiłując się zasłonić.
- Pogięło cię? - warczę speszony, patrząc na niego z wyrzutem.
- Daruj - rzuca, rozpinając własne spodnie i zsuwając je z siebie. Zostaje w samych bokserkach, więc dlaczego ja jestem nagi?!
- No dalej, Ichi - mówi niskim, wibrującym głosem, delikatnie odciągając moje dłonie od krocza. Następnie popycha mnie w tył, tak, że na powrót leżę na kocu, a on wisi nade mną. Znowu się uśmiecha. Zdążyłem już do tego przywyknąć. Jednak do sytuacji jeszcze nie. Jestem nagi, całkowicie pod jego kontrolą. Nie czuję się więc zbyt komfortowo. Shirosaki'ego chyba nudzi ten bezruch i postanawia brutalnie przerwać moje rozmyślania. Ociera się o moje krocze, a ja wciągam powietrze przez zęby. Uczucie jest zdecydowanie przyjemniejsze niż przez ubranie. Ponawia te ruchy raz po raz, pochylając się i delikatnie przygryzając moje ucho. Dobrze, że przynajmniej dłońmi musi się podpierać, bo wtedy to już bym totalnie zwariował. Zaprzestaje ruchów bioder, a ja wydaję z ciebie cichy jęk zawodu. Hichigo chichocze cicho spoglądając na mnie. W jego oczach płonie ogień, oddycha nieco szybciej. To spojrzenie sprawia, że moim podbrzuszu gromadzi się jeszcze więcej ciepła.
- Nie masz pojęcia jak na mnie działasz - szepcze, owiewając gorącym oddechem moje usta. Po chwili całuje mnie brutalnie, przygryzając moje wargi. Nie protestuję jednak, wręcz przeciwnie. Oddaje pocałunek z równą zaciętością, po prostu nie potrafię się powstrzymać. Shirosaki wręcz emanuje podnieceniem, które mnie przyciąga. Kiedy ponownie się o mnie ociera, jęczę w jego usta. Cholera, nie mogę tak dłużej. Gwałtownym szarpnięciem sprawiam, że role znów się zamieniają, ale nie potrafię się kontrolować tak jak on. Moje ruchy są szybsze, przepełnione potrzebą. Z niemałym wysiłkiem przerywam pocałunek
- Przejdź wreszcie do rzeczy - mamroczę tusz przed jego ustami, z bliska zauważając w jego oczach brązowe cętki.
- Proszę bardzo - mruczy, a mnie na ten dźwięk przechodzą dreszcze. Klęka i znów następuje zmiana roli. Tym razem jednak podpieram się na łokciach próbując dociec dlaczego chłopak tak dziwnie mi się przygląda. Nagle uśmiecha się kącikiem ust i pochyla nade mną. Chwyta moje biodra, przyciskając je do podłogi i jednym, płynnym ruchem przejeżdża językiem po całej długości mojego penisa. Zbieram koc w palce, zaciskając je. Ponawia czynność kilka razy, nim przechodzi do kolejnego etapu. Drżę, kiedy trąca językiem żołądź, po chwili zaczynając ją delikatnie ssać. Do diabła, dlaczego muszę być tak wrażliwy na każdy dotyk! Bawi się tak ze mną kilka minut, doprowadzając do szału, by w odpowiednim momencie przerwać pieszczoty. Zaczyna mnie to męczyć. Oddychając ciężko, przyglądam mu się spod przymkniętych powiek. Chłopak podnosi się, gestem dając mi do zrozumienia, abym uniósł nogi. Przełykam gulę w gardle, ale posłusznie wykonuje polecenie. Nie chciałbym zepsuć mu humoru i sprawić by z przyjemnej gry, wrócił do zabawy nożem. Potrząsam delikatnie głową, skupiając się na poczynaniach Hichigo. Sięga po kurtkę leząca niedaleko nas i z jej kieszeni wyciąga flakonik z przezroczystym płynem. Odkorkowuje fiolkę, wylewa sobie trochę żelu na palce, a w powietrzu daje się wyczuł przyjemny, słodki zapach wanilii. Po chwili czuję, jak prześlizguje palcami po moim pośladku, zmierzając do jednego miejsca. Zaciskam zęby kiedy jedne z nich wślizguje się do mojego wnętrza. Nie czuję bólu, raczej dyskomfort spowodowany nieznanym uczuciem. Wsuwa go i wysuwa, a z każdą chwilą uczucie jest przyjemniejsze. Do chwili w której dodaje drugi, a zaraz potem trzeci palec, bo od razu ponownie się spinam.
- Spokojnie, Ichi - mruczy chłopak, delikatnie przesuwając ustami po moim torsie.
Rozciąga mnie tak jeszcze przez chwilę i uczucie znika. Shirosaki łączy nasze usta w pocałunku i niemalże nie wgryzam się w jego wargi, kiedy zagłębia się w moje ciało. Przechodzi mnie dreszcz, zaciskam powieki. Boli. Cholerne palce to jednak nic w porównaniu z tym co teraz tkwi wewnątrz mnie. Dyszę w jego usta, a on nie porusza się, dając mi czas na przyzwyczajenie się do nowego doznania. Mentalnie wręcz skaczę z radości, że udało mi się dojść nim do jako-takiego porozumienia. Inaczej pewnie nic by sobie nie zrobił z mojego cierpienia, czerpiąc wręcz z niego chorą przyjemność. Biorę uspokajający wdech i delikatnie poruszam biodrami, na próbę. Nie jest źle, więc delikatnie kiwam głową. W tym samym momencie chłopak zaczyna się poruszać, a ja sapię cicho z każdym jego pchnięciem. Cały czas odczuwam ból, ale gdzieś przez niego przebijają się przyjemne dreszcze. Po kilku minutach odczuwam już tylko przyjemność, kurczowo zaciskając dłonie na jego barkach. Kropelki potu błyszczą na jego ciele, kiedy płynnymi ruchami raz po raz wsuwa się głębiej. Jęczę cicho, nie mogąc powstrzymać drżenia całego ciała, kiedy natrafia na jakiś punkt wewnątrz mnie. Pochyla się nade mną zmieniając kąt pchnięć i teraz cały czas ociera się o to miejsce, co doprowadza mnie do szału. Językiem przesuwa po ranie na moim torsie, jednak ledwo rejestruje to uczucie na tle o wiele silniejszych doznań. Z każdym ruchem mój penis przesuwa się po jego brzuchu co tylko potęguje przyjemność, którą odczuwam. Czuję, że jestem już blisko. Spinam się cały, kiedy przez moje ciało przebiega fala dreszczy kumulujących się podbrzuszu. Wydaję z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, chodź mam wrażenie, że właśnie wykrzyknąłem imię mojego oprawcy. Dochodzę, wytryskując na brzuch Shirosakiego, brudząc również siebie. Chwilę po mnie chłopak wydaje z ciebie przeciągły jęk i czuję jak ciepła ciecz wypełnia mnie od środka. Wysuwa się ze mnie i zdegustowany czuję jak coś ścieka po moim pośladku w dół. Ciało opadające na moją klatkę piersiową odwraca moją uwagę od nieprzyjemnego uczucia.
- Co teraz? - mamroczę, wsuwając palce w białe włosy. Moje serce powoli wraca do normalnego rytmu bicia, a oddech uspokaja się.
- Cóż - zaczyna Shirosaki podnosząc się i kładąc się obok mnie - masz dwie opcje do wyboru. Albo zamkniesz gębę na kłódkę i o tym zapomnisz, albo możemy powtórzyć to w najbliższym czasie.
Ściągam brwi, w zamyśleniu rejestrując, że nakrył nas kocem. Dwie opcje. O dziwo dostałem dwie całkiem dobre propozycje i pozostaje mi tylko wybrać jedną z nich. Parskam cicho, kiedy zdaję sobie sprawę, że wcale nie mam ochoty rozważać tej pierwszej. Unoszę się więc na łokciach i składam na ustach albinosa długi pocałunek.
- Domyślam się, że wybrałeś wariant drugi - uśmiecha się, obejmując mnie ramieniem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)